ZA NASZĄ POLSKĘ POSZLI W BÓJ - Jesień Niepodległości 1918-2018

Legiony utworzone prze Józefa Piłsudskiego były pierwszą po wielu latach legalną polską formacją wojskową. W Nowym Sączu, podobnie jak w całej Galicji cieszyły się niebywałą popularnością. Przyciągały młodych ochotników, którzy wychowani na ideach patriotycznych pragnęli w ich szeregach walczyć o niepodległość. To było wojsko, które dawało nadzieję.

Powstanie Legionów sięgaja początków I wojny światowej. 3 sierpnia 1914 roku w Krakowie została utworzona Pierwsza Kompania Kadrowa. W skład Legionów weszli członkowie przedwojennych organizacji paramilitarnych, także tych jakie działały w Nowym Sączu - Związku Strzeleckiego i Drużyn Strzeleckich. Oddziały miały walczyć u boku CK Armii. Dopiero 27 sierpnia dowództwo austriackie wydało rozkazpo którym utworzono Legion Wschodni i Legion Zachodni. 20 września 1916 r. Legiony przekształcono w Korpus Posiłkowy, a 10 kwietnia 1917 r w Polnische Wehrmacht. Kres Legionom położyła niewygodna dla jej członków przysięga na wierność cesarzom. Większość żołnierzy jej odmówiła. Formacja stopniowo była rozwiązywana. Część z Legionistów trafiła do obozów internowania, reszta została wcielona do wojska austro-węgierskiego. Aby oddalić ich od ojczyzny, wysłano na front włoski.

Bolesław Barbacki pisał: W pierwszych dniach wojny nastrój wśród ludności sadeckiej był jak najlepszy. Losy wojny łączono z losami Polski – wróżono niepodległość – a to podsycało zapał, skłaniało do ponoszenia ofiar. Jego siostra Helena Barbacka napisała o utworzeniu Legionów: cel był szlachetny, a chwila długo oczekiwana. Nie może zatem dziwić fakt, że sądeczanie pomagali Legionom jak tylko mogli. Urządzano zbiórki pieniędzy. Także organy samorządowe oddawały fundusze: w 1914 roku Rada Miasta przekazała 100 tys. koron, Rada Powiatowa 50 tys. zaś kolejarze sądeccy dobrowolnie opodatkowali się, oddając 1 procent dochodów na fundusz wojskowy.

Po wybuchu wojny w Nowym Sączu bardzo sprawnie przebiegała rekrutacja do Legionów. Nad całością czuwał architekt Józef Wojtyga, który kierował Wojskowym Komisariatem Legionowym, od września jako komisarz objął zasięgiem cały powiat nowosądecki. Przy jego pomocy powstało schronisko dla superarbitrowanych Legionistów w Nowym Sączu. Po zakończeniu pracy na rzecz Legionów powołano go do armii austriackiej i posłano na front włoski. Wkrótce, ze względu na zły stan zdrowia wrócił do Nowego Sącza.

Nabór do Legionów początkowo organizowała sekcja wojskowa Komitetu Obywatelskiego. Później pod okiem PKN werbował Wojtyga, a Józef Kustroń przeprowadzał ćwiczenia. Wojskowy Komitet Legionów był kierowany przez Wojtygę i Jana Małeckiego zaś jego siedziba znajdowała się w "Sokole". Do Nowego Sącza przybyło także 78 Węgrów ochotników, którzy wstąpili do Legionów.

Dzięki pracy Komisariatu do Legionów garnęła się przede wszystkim młodzież. Tylko z II Gimnazjumw 1916 r. wstąpiło 50 uczniów do 17 roku życia. W 20 Pułku Piechoty walczyło 39 uczniów, w innych formacjach 121 uczniów i sześciu profesorów. Jako legioniści polegli m.in. Jan Liszka, Eugeniusz Kowalski (uczniowie 6 klasy i podoficerzy 1. Pułku Legionów), Wojciech Koszyk, Tadeusz Teodorski(w 3 Pułku Legionów) i inni. Pięciu uczniów zostało inwalidami.

Odjazdy Legionistów gromadziły na dworcu kolejowym nieprzebrane tłumy. W nocy z 2 na 3 sierpnia 1914 r. 56 ludzi pod dowództwem Grefnera wyjechało do Krakowa. Żegnały ich entuzjastyczne okrzyki „Niech żyje polska!”. 6 sierpnia z lokalu Związku Strzeleckiego przy ul. Tatrzańskiej wyruszyło 60 osób pod dowództwem Kazimierza Pierackiego. Trafili na osławione Oleandry w Krakowie i potem do Kielc. X Drużyna Strzelecka weszła w skład Kadrówki. Jak na legionowe warunki byli dobrze uzbrojeni, mieli tornistry, koce, bieliznę itd. 9 sierpnia odszedł z miasta mały odział polowy Sokoła, który stał się częścią Legionu Wschodniego. Przed wymarszem kapelan "Sokoła" ks. Klamut odprawił nabożeństwo w Kaplicy Szkolnej. Ludność owacyjnie – pisał Barbacki – żegnała odchodzące na front oddziały, zasypywała je kwiatami, a oni szli i szli z pieśnią na ustach, przy dźwiękach orkiestry, która grała narodowe pieśni – szli (co za przekleństwo losu!) bić się za interesy… Niemiec!

Od sierpnia do października wysłano z Nowego Sącza 617 osób. Wszystkich wyżywiono, wyszkolono i zaopatrzono. Jan Krupa pisał: Miasto powoli pustoszeje, staje się coraz cichsze, robi się w nim smutno i pusto. W mieście nie widzi się prawie studentów klas wyższych, gdyż około 80 z nich pełni służbę w legionach.

Legioniści wracali do Nowego Sącza, kiedy oswobadzali miasto z rąk rosyjskich i kiedy wysyłano ich do szpitali wojskowych w Nowym Sączu. Ci, którzy przymusowo byli zatrzymywani w szpitalach starali się tworzyć w mieście namiastkę prawdziwego życia. Wydawali pismo „Obijak” (tak nazywano chorych w szpitalach żołnierzy) oraz „Aspirynę”. To drugie pismo w sposób żartobliwy opisywało życie szpitalne. Żołnierze wnosili do miasta radość i humor. Na członkinie Ligi Kobiet mówili Ligawki, co przyjęło się w całym mieście.

Warto wspomnieć, także że sądeczanie udawali się z pomocom byłym już Legionistom. Często wysyłano ich z szpitala w Nowym Sączu do Krynicy na dalsze leczenie, gdzie kpt. dr Zdzisław Maurer posiadał dom rekonwalescenta. W ten sposób unikali wcielenia do CK armii. Kolejarze przekazywali im cywilne ubrania.Ci, którzy wychodzili ze szpitali znajdowali zatrudnienie m.in.w gospodarstwach hrabiego Adama Stadnickiego. Dzięki fałszywym dokumentom mogli pracować na kolei jako fachowcy. W związku z tym pruskie lotne komisje objeżdżały polskie stacje robiąc pracownikom kontrolne egzaminy fachowe.

Mityczny dowódca

Bez wątpienia spirytus movens Legionów był Józef Piłsudski. W Nowym Sączu bywał już na pocztąku XX w., kiedy działał w socjalistycznym ruchu niepodelgłościowym.

W 1914 r., w czasie oswobadzania Nowego Sącza z rąk wojsk carskich, Piłsudski wraz z Legionami odegrali ważną rolę.13 XII 1914 r. po bojach w okolicy Limanowej wkroczył do miasta na czele 1 Pułku Legionów. Zatrzymał się u burmistrza Władysława Barbackiego. Kiedy dowódca wjeżdżał do miasta, jego koń – Kasztanka -  nie chciała iść po dziurawym moście na Dunajcu. W mieście przygotowano mu owację godną wielkich zdobywców. Komendanta witał Wiktor Oleksy i adwokat Roman Sichrawa. Tenże, symbolicznie oddał mu klucze do miasta. Na ratuszu wisiała biało-czerwona flaga. Jak pisał Jan Krupa Nowy Sącz był w tym dniu jakby wielką , kochającą się rodziną. Nowosądeczanie podziwiali żołnierzy, rzucali się im na szyje, a ktoś nawet zatarasował Piłsudskiemu drogę żeby ludzie go dłużej oglądali. Zanim Komendant udał się do domu burmistrza, osobiście pojechał obejrzeć kwatery sowich żołnierzy.

Sam Piłsudski wspominał „wielkomiejskie rozkosze” jakich doświadczył w Nowym Sączu po wielu tygodniach wojennej tułaczki. Wybrał się do fryzjera i zgolił brodę, a jego żołnierze udawali, że go nie znają...

W Nowym Sączu 1 Pułk Legionów przeobraził się w I Brygadę, zaś Piłsudski został brygadierem. Nie zabawił długo w mieście, gdyż obowiązki żołnierskie wzywały go pod Łowczówek. Wyjechał 20 grudnia. Jednak już 26 grudnia ponownie był w Nowym Sączu, gdzie odwiedził rannych w szpitalu. Najpierw powitał się z Misiewiczową, Zabżową i Osuchowską mówiącdo nich: nie rozpieszczajcie zanadto moich chłopców, oni tam w rowach marzą o szpitaliku w Nowym Sączu.

Nie może zatem dziwić fakt, że dowódca Legionów został Honorowym Obywatelem Nowego Sącza. Nasze miasto, jako pierwsze przyznało mu taki tytuł. Pierwszy wniosek o honorowe obywatelstwo złożyli członkowie PPS: Ryszard Mędlarski i Woszczyńska już w 1915 roku. Wniosek nie przeszedł. Rok potem Roman Sichrawa, Juliusz Chodacki i Natalia Lazarowiczowa złożyli ponownie wniosek o tytuł dla twórcy Legionów. Uchwała Rady Miasta z 22 marca 1916 r. zwierała taką treść: Oddając hołd twórcy Legionu Polskiego, niezmordowanemu bojownikowi o wolność Polski i z wdzięczności za udział w walkach o oswobodzenie miasta Nowego Sącza z rosyjskiego najazdu, uchwala Rada Miasta jednomyślnie nadać J. W. Panu Brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu Honorowe Obywatelstwo Miasta Nowego Sącza.

Planowano przekazać tytuł i dyplom Honorowego Obywatelstwa 12 listopada 1916 roku, co byłoby świetnym dopełnieniem aktu 5 listopada. Niestety, zdrowie przeszkodziło Piłsudskiemu przybyć do Nowego Sącza. Stało się to dopiero w 1921 r.

Warto także nadmienić, że sądeczanie mieli udział w tym, aby nie sprawdzano listów do Piłsudskiego. Od 1916 r. listy z Nowego Sącza były cenzurowanie na tutejszej poczcie. Roman Szkaradek, wówczas urzędnik poczty, w 1916 r. został kierownikiem cenzury w Nowym Sączu. Starał się nie otwierać poczty Legionistów. W lecie 1916 r. wydano tajny rozkaz z komendy wojskowej w Krakowie aby korespondencję Piłsudskiego z Zakopanego i NKN konfiskować i przekazywać władzom wojskowym. Szkaradek zawiadomił o tym Jana Małeckiego, zaangażowanego w pomoc Legionistom. Oświadczyłem, że dla sprawy polskiej mogę zaofiarować swe usługi, gdyż mam możność korespondencję legionową wysyłać do miejsc przeznaczenia z ominięciem cenzury wojskowej. Szkaradek fałszował podpis komendanta cenzury i listy szły dalej. Pomagali mu cenzorzy: kapral Bolesław Bojarski (nauczyciel gimnazjum), prawnik kpt. Antoni Stręk, urzędnik pocztowy Alojzy Altmann. Dzięki temu ostatniemu legioniści mieli specjalną przegrodę w Urzędzie Pocztowym, gdzie wrzucano listy nie przeznaczone do cenzury.

Historia Legionisty

Wielu młodych nowosądeczan wyruszyło na szlak bojowy w 1914 roku. Rozstanie z rodziną, porzucenie nauki w gimnazjum było dla wielu z nich dużym wyznaniem. Witold Barbacki, syn Inspektora Szkolnego Leona Barbackiego od początku wyjazdu z Nowego Sącza prowadził pamiętnik. Opisywał w nim nie tylko szlak bojowy jaki przechodził w Legionach ale także swoje uczucia, rozterki i tęsknotę do rodzinnego domu.

W wojsku znaleźli się też jego bracia: Tadeusz i Zdzisław. Ich siostra Helena wspomniała pożegnanie z Tadkiem: uścisnęliśmy się za ręce, popatrzyłam mu w oczy, spostrzegłam łzy i bezgraniczny smutek… Chciałam wybuchnąć płaczem, ale powstrzymałam się resztką sił i szepnęłam tylko: „Tadku do widzenia! Na pewno do widzenia”. Odszedł, a ja rzuciłam się na łóżko i bezmyślnie leżałam kilka godzin… nawet nie płakałam… nie mogłam!. Tadek wyszedł 8 sierpnia: Publiczność sądecka żegnała ich kwiatami, odprowadzając daleko, daleko za miasto. Ojciec bardzo przeżył moment, kiedy Tadek dostał się do niewoli rosyjskiej. 14 września na front wyjechał Witold, który walczył w Legionach Polskich. Tak wspominał ten moment: Pożegnawszy się ze wszystkimi w domu, promieniujący radością, udałem się do Sokoła, skąd po kilku przemowach, z pieśnią na ustach pomaszerowaliśmy ku stacji. Z jaką dumą każdy pooglądał wokoło siebie! Było nas 97 Sokołów i 100 strzelców! Znaleźliśmy się w końcu na stacji. Tłumy ludzi żegnały nas tak serdecznie, jak tylko można sobie wyobrazić. Ostatnie chwile były przykre… Mimo radości jaka wrzała w sercu. Bo to przecież Legiony Polskie! Chwila wymarzona!.

Wyjeżdżając zastanawiał się czy kiedykolwiek wróci. Także w domu panowała atmosfera niepewności. Leon Barbacki nie poruszał w ogóle tematu wojny. Kiedy Witold nie pisał przez kilka tygodni wszyscy mieli najczarniejsze myśli. Na wigilię 1914 r. napisał Zdzisław: zamiast rodziny mam dookoła siebie kolegów… Jaka będzie wigilia? Nie wiadomo, czy Moskale dadzą nam spokój w tak miłym dla nas dniu…. Cała rodzina w Sączu napisała życzenia dla braci na stole wigilijnym. Tymczasem na froncie wigilia wyglądała całkiem inaczej: Co to była za wigilia! Sporządziliśmy ją sami… mięso, które dostaliśmy z kuchni, posiekaliśmy drobno bagnetami, zrobiliśmy ciasto, butelką je rozwałkowaliśmy, polepiliśmy i ugotowaliśmy pierogi… Na drugie danie napiliśmy się herbaty z rumem i po wszystkim! – pisał Witold. Tęsknotę koił pisząc listy lub oglądając fotografie. Wysyłano mu także pieniądze i jedzenie. Po otrzymaniu z domu bułki, napisał: Mamie dziękuje za bułkę Smakowała mi bardziej niż najwykwintniejszy tort przed wojną, a dziwić się nie ma czemu, bo bułki – takiej domowej – nie miałem w ustach jedenaście miesięcy, to przecież kawał czasu! Kiełbasa również wyborna!.

W 1916 r. rodzinę dotknęła śmierć: nastąpiła ona jednak nie na froncie, jak się obawiano, ale w Nowym Sączu. Helenka, młoda siostra żołnierzy, zmarła. Witold napisał: Jak strasznie krwawiło serce moje wczoraj, gdy po otrzymaniu telegramu, wezwano mnie do kancelarii i pytano, czy mam ojca, matkę, braci, siostry. Gdy po raz pierwszy musiałem powiedzieć: nie mam siostry…. Śmierć Heleny odczuł jeszcze boleśniej po powrocie do domu.

Witold wspominał chrzest bojowy jaki przeszedł w 3 Pułku Legionów pod Nadwórną: To pierwsze porzucenie ukrycia i wysunięcie piersi na grad kul, zrobiły na mnie szalone wrażenie. Myślałem, że wybiła moja ostatnia godzina. Bitwa okazała się zwycięska dla Legionistów. Wkrótce spotkał się także z śmiercią bliskich mu kolegów. Wspominał śmierć Romka Warchałowskiego, który leżąc ranny, skinięciem ręki wskazał Witoldowi aby uchodził przed ostrzałem nieprzyjaciela, żeby go zostawić a samego siebie ocalić. W liście do domu pisał, że z całego plutonu opuszczającego Sącz we wrześniu 1914 roku w maju pozostało tylko czterech zdrowych a reszta tuła się po szpitalach lub gryzie ziemię świętą. Ciężko przeżywał okropieństwa pól bitewnych. W jesieni 1915 roku pisał: ludzie zbroczeni krwią, z rozerwanymi pociskami jamami brzusznymi lub potrzaskanymi kończynami, wzywający ratunku i pomocy, a nawet trupy z wylewającym się mózgiem z pękniętej czaszki, albo ze zmasakrowanymi ciałami, leżące na pobojowiskach od kilku dni – nie robią na mnie wrażenia, jakie powinny wywołać te okropności na istoty szczycące się swoim człowieczeństwem, rozumem, no, i pseudokulturą!. W bitwie pod Kuklą w 1915 roku zabił pierwszego wroga: Zdarzenie to wytrąciło mnie całkowicie z normalnego trybu i pozbawiło mnie dumy i radości z odniesionego przez nasz batalion zwycięstwa….

Kiedy w 1915 r. Witold przybył do Nowego Sącza opisał uczucia, które zapewne towarzyszyły wielu powrotom w rodzinne strony: każdy dom, każdą kamienicę oglądałem z miłością i dziwnym rozrzewnieniem. Grodzkie… ulica Kunegundy… Otulony drzewami i do tyłu cofnięty, cichy, skromny NASZ DOM! Z biciem serca otwieram wchodową bramę… No! I powitanie! Tego nie zapomnę nigdy, tak jak pożegnania w 1914 roku!. Pierwsza noc: w zimnym pokoju za gorąco, łóżko za miękkie – spałem na podłodze przykryty płaszczem.

***

Helusia Barbacka, która zmarła w czasie wojny, pisała w pamiętniku prorocze słowa: Tak mi się marzy niepodległość Polski, wolność, swoboda – szum skrzydeł orlich, a w ich cieniu zwarte szeregami Legionów! Legiony! To ukochanie narodu! Junackie, młode twarze, rogatywki, sztandary i pieśń Dąbrowskiego! A kto wie? Może już chwila niedaleka?”. Mimo iż Legiony nie dotrwały do końca wojny, ich byli żołnierze mieli wielki wpływ na przejęcie władzy i odbudowę niepodległej Polski, także Nowego Sącza.

 

Łukasz Połomski

Piłsudski przed koszarami (ul. Jagiellońska) - 1921 r. Fot. Fotopolska.eu Piłsudski przed koszarami (ul. Jagiellońska) - 1921 r. Fot. Fotopolska.eu
Legioniści w Nowym Sączu na placu przed "Sokołem". W środku Bielina Prażmowski. Źródło: NAC Legioniści w Nowym Sączu na placu przed "Sokołem". W środku Bielina Prażmowski. Źródło: NAC
Legioniści w Nowym Sączu. Fot. arch. Legioniści w Nowym Sączu. Fot. arch.