Z IMPERIALU DO AMERYKI - saga rodziny Laxów cz. 2

Laxowie byli jedną z najbardziej przedsiębiorczych rodzin w Nowym Sączu. W XIX w. posiadali jeden z najważniejszych młynów, ale także jeden z pierwszych hoteli.

W 2017 r. ukazał się na naszej stronie internetowej pierwszy artykuł o Laxach. Można go przeczytać tutaj: http://www.sadeckisztetl.com/mlyn-dolny-saga-rodziny-laxow.html  Szybko odnaleźli się inni potomkowie tej sądeckiej rodziny.

Na ulicy Jagiellońskiej mieszkał Susel Lax, syn Mojżesza Dawida (ur. 1846 r.). Wydaje się, że w jakiś sposób był spokrewniony z młynarzami, ale z racji braku dokumentów nie jesteśmy w stanie tego potwierdzić… W dokumentach Susel podpisywał się, jako właściciel hotelu na ul. Jagiellońskiej. W relacjach podróżników XIX wiecznych używa się raczej nazwy „zajazd” na miejsca noclegowe w Nowym Sączu. Adres jest zbieżny z późniejszym Imperialem, stąd możemy śmiało powiedzieć, że to on stworzył markę, która w tym samym miejscu działa do dziś! Wówczas był to jednak jednopiętrowy dom, zaprojektowany przez Andrzeja Jenknera. Zapewne nie należał do najpiękniejszych, jak większość  realizacji architektonicznych tego budowniczego. Kamienica została zniszczona podczas pożaru w 1894 r. i wzniesiono nowy dom.

Susel Lax musiał być jednak człowiekiem wyjątkowo majętnym, bowiem w 1867 r. wymieniony jest jako właściciel sporego tartaku w Nowym Sączu. Z racji, że Laxowie byli bardzo przedsiębiorczą familią, nie może dziwić tak duża ilość prowadzonych interesów.  

Poślubił Chanę Spirę, córkę Arona i Breindli z Körblów. Mieszkali na Jagiellońskiej z gromadką dzieci: Natanem, Chaimem, Szymonem, Hermanem i Henriettą. W Nowym Sączu wiodło im się całkiem nieźle. Niestety, nagle w lutym 1886 r. zmarł Susel. Był to cios nie tylko dla rodziny, ale również dla interesu – Chana nie była w stanie poprowadzić sama hotelu. Warto nadmienić, że miasto nadal się rozwijało, głównie dzięki kolei – branża hotelarska miała więc przed sobą czas prosperity. Niestety Laxowie musieli porzucić marzenia o wielkim biznesie.  Zrozpaczona wdowa szybko sprzedała interes. Na niemal 150 lat Nowy Sącz zapomniał o pionierach hotelarstwa….

Rok po śmierci Laxa, wdowa z dziećmi wyemigrowała z Galicji do USA. Zabrała ze sobą trójkę pociech: Szymka, Hermana i Jentę (tak nazywano Henriettę). Starsi zostali w mieście. Rodzina wsiadła na statek, który nazywał się „Austria”, zamykając swoje europejskie dzieje. Była to droga wielu Żydów, którzy za chlebem i lepszym jutrem wyjeżdżali za ocean. Statki znajdowały się w katastrofalnych warunkach. Dosyć powiedzieć, że inny o nazwie „Austria” zatonął w 1858 r. …

Dla pospolitych klientów była to ryzykowana droga, bowiem na każdym rogu czekali oszuści emigracyjni. I tutaj ciekawy trop: Salomon Lax za życia był zaprzyjaźniony z Chaimem Mangelem, który prowadził na pół legalny biznes przerzutu emigrantów. Posiadacze zajazdów byli idealnymi pośrednikami w tego typu ciemnych interesach. Takich ludzi określano jako „winkelagenci”, działający w ramach agencji „HAPAG”. W ten sposób Chana bezpiecznie dostała się do Ameryki. Kto wie, może pospieszny wyjazd nie był ucieczką przed biedą tylko przed prawem? Może obrotna wdowa wykorzystała znajomości, żeby szybko opuścić „Głolicję i Głodomerię”, jak złośliwie nazywano zabór austriacki? W kilka lat po wyjeździe, większość osób zamieszanych w przestępstwa emigracyjne surowo osądzono, pośród nich znalazł się także Mangel.

Wskutek tych wydarzeń, rodzina Laxów żyje do dziś w Stanach Zjednoczonych, a wydarzenia z 1887 r. pozwoliły im przetrwać Holokaust. Przygotowywany artykuł o młynie Laxów stał się okazją do nawiązania kontaktu. Dzięki Pani Elizabeth Zausmer udało nam się pozyskać fotografie rodzinne. Jak się okazało Laxowie wielokrotnie odwiedzali Nowy Sącz, zastrzegając, że mamy najsmaczniejsze pierogi na świecie.

 Laxowie dziś są bardzo rozgałęzianą familią. Herman ożenił się z amerykanką, ale pragnąc upamiętnić swojego ojca nadał mu imię Susel (Cecil). Z jednego zdjęć patrzy na nas starszy już Pan w okularach. To urodzony w Nowym Sączu Szymon Lax (1875-1944), który pracował jako agent ubezpieczeniowy. Po przyjeździe do Stanów poślubił amerykankę (Rosie) i zmarł nagle, tak jak ojciec, na zawał serca. Spoczął w New Jersey. Kolejna sądeczanka, Jenta (ur. 1884 r.) wyszła za Leona Nussbauma. 

Co się stało z Natanem i Chaimem, którzy zostali w Galicji? Tego się nie dowiemy. Być może opuścili Nowy Sącz, wyjeżdżając w inną część wielkiego Państwa Habsburgów. Losy Laxów wpisują się w historię tysięcy galicyjskich emigracji, ucieczek do lepszego świata, gdzie – jak mówiono – nawet noc jest lepsza od galicyjskiego dnia.

 

Łukasz Połomski

 

Dziękujemy Pani Elisabeth Zausmer za przekazanie nam kopii fotografii rodzinnych.

Ulica Jagiellońska na początku XX w. W tle widać hotel Imperial. Ulica Jagiellońska na początku XX w. W tle widać hotel Imperial.
Szymon Lax urodzony w Nowym Sączu w 1875 r. Szymon Lax urodzony w Nowym Sączu w 1875 r.
Laxowie w Stanach Zjednoczonych. Laxowie w Stanach Zjednoczonych.
Szymon Lax z siostrą. Szymon Lax z siostrą.