WOJNA ZACZĘŁA SIĘ OGNIEM I MOGIŁAMI - spalenie Świniarska we wrześniu 1939 r.

Spalenie Świniarska i wymordowanie jego mieszkańców było pierwszą niemiecką zbrodnią na Sądecczyźnie. To wydarzenie, które na lata zostało w pamięci mieszkańców miejscowości i jedno z najbardziej tragicznych w całym regionie.

Tragedia rozegrała się w momencie tryumfalnego marszu armii niemieckiej w kierunku Chełmca i dalej, do Nowego Sącza. Właściwie jeden dzień, 5 września 1939 r. zapisał się na zawsze w historię Świniarska.

Zofia Sowińska wspominała, że wojska niemieckie budziły przerażenie, a mężczyźni uciekli ze wsi podczas przemieszczania się Wermachtu. 5 września Niemcy dotarli do miejscowości. Ich ruchy obserwowała Sowińska, która przenosiła towar ze swojego sklepu do Zakładu Pomp Wodociągowych, aby uchronić go przed rabunkiem. Tam też miała rodzinę. We wsi pozostali starsi i chorzy mężczyźni. Tak m.in. było z rodziną Wójsów, gdzie w domu został umysłowo chory Józef. Nie potrafił mówić. Podobnie ociemniały Michał Skoczeń. Tymczasem Niemcy wkroczyli do Świniarska i rozlokowali się po miejscowości. Ich komenda została utworzona w miejscowej szkole.

Wieczorem tego dnia, ktoś oddał strzał w kierunku Niemców, którzy kręcili się po wsi. Nie wiemy kto to zrobił i jaki skutek odniósł, ale Wermacht postanowił się zemścić. Sowińska twierdziła, że został zabity jeden z Niemców. Inni mówili nawet o dwóch. Wermacht zaczął wyłapywać mężczyzn. Wspominany chory umysłowo Wójs pogroził Niemcom pięścią, kiedy chcieli go zabrać. Nie rozumiał rzeczywistości, ale denerwował się tym, że koń Niemca je siano w jego gospodarstwie. Żołnierz chciał go zabić strzałem z rewolweru, ale ranił Wójsa. Tego samego wieczoru Niemcy podpalili dom Józefa Malca.

Jak się okazało zebrano część mieszkańców wsi pod pomnikiem grunwaldzkim z 1910 r. Pośród nich kilku zostało zabitych. W tym czasie zginęło kilkanaście osób. Byli to: Jan Biel (84 lata), Wojciech Gargas (79 lat), Jan i Franciszek Kostrzewa (35 i 75 lat), Józef Plata (44 lata), Andrzej Rola (57 lat), Michał i Michał Skoczeń (70 i 53 lata), Jan i Józef Wójsowie (72 i 36 lat), Wojciech Wójs (59 lat), Zofia i Stefania Witowskie (59 i 33 lata), Jan Zygmunt (61 lat) i Kunegunda Witecka.

Losy każdej z ofiar były inne. Wiemy z zeznań świadków, że niewidomy Michał Skoczeń ukrył się z synem Michałem w piwnicy Witowskich, kiedy Niemcy wyłapywali mężczyzn. Wówczas zaczęły wybuchać pożary we wsi, ponieważ Wermacht podpalał gospodarstwa (ok. 24 domy). Widząc to Witowska postanowiła ratować swoje bydło. Pobiegła do stajni i je wypuściła, zresztą podobnie zrobili Skoczniowie. Niemcy strzelili do biegnącej Witowskiej trafiając ją w brzuch. Mimo ratunku o pomoc, zmarła. Wojciech Oracz, który również ukrywał się w tej piwnicy wspominał, że Witowska powiedziała tyko, żeby zabrał jej 3 letnią wnuczkę Jankę, która jeszcze przebywała w piwnicy i ją ratował. Mi już nic nie pomoże – miała mówić w ostatnim tchnieniu. Słysząc jej błagania o pomoc pobiegła do niej dalsza krewna, Stefania Witowska, która została zastrzelona z tego samego karabinu i zginęła na miejscu. Oracz zabrał dziecko i począł uciekać z piwnicy - wówczas został trafiony kulą w udo. Upadłem i wraz z dzieckiem czołgałem się na niższą przestrzeń gruntu, by kule mnie mijały, gdyż Niemcy poczęli gęsto siać kulami – pisał. Potem leżał z dzieckiem i nagle pojawiło się nad nimi dwóch Niemców gotowych do strzału. Powiedziałem do dziewczynki, by zamknęła oczy i nie ruszała się. Sam również pozostałem bez ruchu, nawet wstrzymałem oddech. Kątem oka widziałem, że popatrzyli na nas obydwojga skrwawionych i poszli w kierunku Podegrodzia. Czołgał się dalej z dzieckiem, do piwnicy, następnie do swojej matki. Potem już zemdlał i obudził się w szpitalu, gdzie wywieźli go sami Niemcy.

Na drugi dzień popołudniu przyszłam z Zakładu Pomp do domu, aby dać świni jeść i wtedy zauważyłam, że Michał Skoczeń ze Świniarska przechodzi między domami, aby wydostać się w pola – pisała Sowińska. Jeden z Niemców strzelił do niego. Inni Wermachtowcy stwierdzili, że to ostrzał i zaczęli również strzelać. Skoczeń zginął, raniony kulą prosto w czoło. Niemcy ruszyli do domów szukać mężczyzn.  Jeden z żołnierzy przybiegł do mnie i przystawiwszy mi rewolwer do głowy, zapytał gdzie jest mój mąż – wspominała. Postanowiła więc uciec do Zakładu Pomp. Widziała jak Niemcy gonili po polu chorego Jana Wójsa i go zastrzelili. Jeden z Wermachtowców kopnął go, drugi przeszukał ubranie.

Wiemy także, że Jan Biel, będący obłożnie chorym i przykutym do łóżka, został spalony żywcem we własnym domu. W pobliżu swoich gospodarstw zostali zastrzeleni Franciszek Kostrzewa i Wojciech Gargas. Jan Kostrzewa również został znaleziony martwy, zaś Kunegunda Witecka została zabita na podwórku Franciszka Bulzaka – tak zeznawała Franciszka Leśniak.

Jan Rola, mówił przed sądem w 1976 r., że wraz z ojcem Andrzejem miał tego dnia iść kopać ziemniaki. Wtedy weszło do naszego mieszkania 2 żołnierzy niemieckich i skinęli na ojca: „Komm”. Ojciec zabrał ze sobą jeszcze koszyczek i wyszedł. Został rozstrzelany. Wójs odwiózł całą rodzinę do Librantowej i wrócił do domu. Jego syn, po latach tak mówił: Nie wiem, dlaczego ojca rozstrzelano. Ojciec nie chciał jechać z nami. Mówił, że zna język niemiecki, bo służył jako oficer w wojsku austriackim, to dogada się z Niemcami. Z kolonistami z Podrzecza żył w zgodzie.

Ofiar mogło być dużo więcej, ponieważ wiele innych osób zostało rannych. Helena Wastag wspominała swoją macochę, którą kula trafiła w brzuch, gdy szła wałem potoku Niskówka. Jej mąż i dzieci uciekły ze wsi. Trafiła do szpitala, gdzie zmarła. Wręczono mi rzeczy zmarłej oraz numerek grobu, w którym pogrzebano jej zwłoki na cmentarzu miejskim w Nowym Sączu – zeznawała Wastagowa.

Niektórzy mieszkańcy Świniarska twierdzili, że była to zemsta ze strony osadników niemieckich z Podrzecza i Stadeł. Przypuszczali tak, bowiem okoliczni doskonale wiedzieli o krzyżu postawionym w 500 lecie wiktorii pod Grunwaldem. Tak właśnie dokonano egzekucji pozostałych ofiar. Sowińska widziała, że ciała leżały tam jeszcze 7 września. Wszystkich pochowano na cmentarzu heleńskim, gdzie ciała przewieziono na drabiniastym wozie i złożono w masowym grobie. Genowefa Janik wspominała, że musiała mieć specjalną przepustkę na pogrzebanie ciała swojej matki Witowskiej. Przygotowała ciało do pochówku i pojechała po trumnę. Kiedy wróciła do chaty matki, ciała nie było. Okazało się, że ją, Stefanię Witowską i Michała Skocznia pochowano w masowym grobie koło domu Błażeja Skocznia. Rodziny zmarłych nie zgodziły się na taki obrót sprawy. Wykopano zwłoki, złożono w trumny i zawieziono na Helenę.

„Jedyna wieś w Sądecczyźnie, gdzie wojna zaczęła się i skończyła się ogniem i mogiłami” – pisał Józef Bieniek.

 

Łukasz Połomski

 

Spalenie Świniarska. Źródło - Fotopolska.eu Spalenie Świniarska. Źródło - Fotopolska.eu