WEDŁUG NAJNOWSZYCH ŻURNALI - historia kamienicy przy Lwowskiej 10
Lwowska 10 to jedna z niepozornych kamienic prowadzących do Rynku. Jej historia związana jest z sądeckim handlem i rzemiosłem. Przed wojną ten adres słynął głównie z działalności gospodarczej, którą prowadzili Żydzi.
Jak wspominał Pan Władysław Żaroffe, prawa część Lwowskiej, patrząc z Rynku była w zasadzie w całości zamieszkana przez Żydów. To był taki nieformalny podział ulicy. Sam, jako chłopiec wspominał, że po drugiej stronie ulicy znajdowało się wiele sklepów i zakładów, a Lwowska 10 wpisywała się idealnie w ten układ.
Kamieniczka została wzniesiona dla Sary Kleinberger i jej męża Leiba Leopolda Gottehera. Wprawne oko zobaczy literkę K w odnowionych obramieniach okien domu. Świadkowie ocaleni z Zagłady zeznawali, że Gotteher zginął, podobnie jak jego dzieci: Abraham i Ryfka.
Zdecydowanie najbardziej znanym punktem usługowym na Lwowskiej 10 był sklep z przyborami tapicerskimi. Można było tam kupić także niektóre materiały budowlane. Interes prowadził Eber Lustig, znany i zamożny handlarz. Na Lwowskiej sprzedawał m.in. papę dachową – co warto podkreślić - jako jedyny w mieście przed wybuchem II wojny światowej. Zapewne znalazłby się jeszcze niejeden sądecki dom z lustigową papą... Ponadto w sklepie handlowano przyborami rymarskimi i tapicerskimi. Mały zakład kuśnierski prowadził Pichas Engelhardt, który skóry sprowadzał zapewne z pobliskiego Piekła. Małe interesy prowadzili tutaj także Jakub Kapner i Mozes Juda Rosen. Zajmowali pomieszczenia na parterze. Niedaleko ich sklepu znajdowało się małe mieszkanko stróża domu – Pana Pędzicha.
Na parterze pracownię krawca damskiego prowadził Hersz Majerfeld. Kroił kostiumy i płaszcze „według najnowszych żurnali”, jak się reklamował. Do jego zakładu uczęszczała śmietanka towarzyska, a sam uchodził za pierwszorzędnego krawca. Mieszkał na piętrze tutaj z młodszą o 10 lat żoną Rachelą i zapewne małymi dziećmi. W czasie wojny wszyscy przepadli bez śladu, po rodzinie zostały tylko ogłoszenia reklamujące pracownie krawiecką.
Znanym lokatorem kamienicy był Markus Bressman, urodzony w 1912 r. Mieszkał tutaj z ojcem Jakubem, matką Sarą i siostrą Leą. Niewiadomo dlaczego, w 1939 r. trafił na kilka dni do sądeckiego więzienia. Sąd podał prozaiczny zarzut, iż Markus tamował umyślnie ruch kołowy i pieszy przez zaczepiane zdążających na targ rolników, chcąc kupić od nich drób. Najprościej rzecz biorąc był zapewne bardzo natarczywym człowiekiem. Ciężko dziś dociec, czy Bressmanowie byli spokrewnieni z tymi, którzy prowadzili karczmę w Maciejowej. Nie można ich znaleźć w bazach Ofiar Holokaustu, kto wie, może przeżyli jakimś cudem wojnę, a może zginęli.
Właściwie od początku XX wieku dom zamieszkiwali Żydzi. Wówczas nosił numer konskrypcyjny 119. W 1910 r. mieszkał tutaj z rodziną Izaak Maksymilian Weitz, pomocnik handlowy. Obok pokoje wynajmował właściciel handlu galanteryjnego Szymon Nussbaum rodem z Gorlic. Mieszkał tutaj z żoną Ryfką i gromadką dzieci: Mendlem, Leibą, Sarą, Esterą i Abrahamem. W dokumentach z lat 30. XX w. znajdujemy także innych lokatorów: rodzinę Szymona Schindla, Salomona Zimmera, Rosen Chananel, Malke Flaster, Mozesa Hohela i Benjamina Blasteina. Zazwyczaj wynajmowali oni po 2-3 małe pokoje.
W 1939 r. na Lwowskiej 10 mieszkał talmudysta Leib Birnbaum z żoną Leą. Obydwoje – poza religijnym życiem – zajmowali się drobnym handlem. Wiemy, że Leib zginął w czasie wojny, ale Holokaust przeżyła Lea. Z dokumentów powojennym wynika, że zamieszkała w Krakowie, na Stradomiu 10. W Zagładzie zginął ich syn Szlomo (getto w Krakowie), Wolf i Szaje. Wnuk Leiba Birnbauma, pobożny chasyd regularnie odwiedza Nowy Sącz w czasie wielkich jorcaitów cadyka Halberstama (rocznice śmierci). Zawsze idzie na Lwowską i z sentymentem spogląda na miejsce, gdzie mieszkał jego ojciec. Wozi ze sobą dokumenty i zdjęcia z Nowego Sącza, dla niego to relikwie. Jest przecież stąd.
Obok Birnbaumów mieszkał fryzjer Jakub Lenz z żoną Esterą i dziećmi. Ich los jest nieznany w czasie wojny. Kolejną lokatorką była Chana Rosen (ur. 1871 r.), mieszkająca tutaj z dziećmi: Jakubem, Nissenem i siostrą Marią. Jakub zginął w czasie wojny, taki sam los spotkał Chanę, natomiast pozostali zaginęli. Nie znamy także losów ich sąsiadów - kupca Jakuba Schnepsa z żoną Chają oraz kupca Salomona Zimera. Przepadli bez śladu, zapewne ginąc w czasie Holokaustu.
Niepozorna kamieniczka stała się niemym świadkiem zagłady jej lokatorów. Po II wojnie światowej do Nowego Sącza wróciła jedynie rodzina Lenzów, jednak nie wiemy, czy była spokrewniona z poszukiwanym fryzjerem Jakubem Lenzem. Reszta mieszkańców przepadła bez wieści. Lea Birnbaum, jedyna ocalała z tej kamienicy, już dawno nie żyje. Jak ktoś ma szczęście, może zobaczyć jej wnuka, który od czasu do czasu, w wiosenne poranki staje przed kamienicą, a wiatr rozwiewa jego czarny chałat. W foliowym worku trzyma wszystko co ocalało z tego domu, zaledwie kilka pożółkłych zdjęć…
Łukasz Połomski