TESTAMENT JAKUBA - historia macew z ul. Węgierskiej

W czasie II wojny światowej Niemcy totalnie zniszczyli cmentarz żydowski w Nowym Sączu. Usunięte z niego macewy służyły im jako materiał budowlany. Po wojnie były skrupulatnie zwożone przez ocalonych z Zagłady. Nie udało się jednak przywieźć wszystkich.
 
W marcu 2021 r. na cmentarz żydowski wróciło sporo kawałków macew. To największe tego typu znalezisko od lat 60. XX w. Cała akacja przywiezienia macew oraz ich wydobycia to dzieło Stowarzyszenia Historyczno Eksploracyjnego Sądecczyzny, ze Staszkiem Pustułką na czele. Skąd jednak wzięły się te macewy? Tutaj trzeba się cofnąć do czasów ostatniej wojny.
 
W tym tragicznym czasie Niemcy zaczęli budowę hali - spichlerza zbożowego przy ul. Węgierskiej 11. Historię w 2007 r. zbadała Monika Kowalczyk i opisała w „Dzienniku Polskim”. Żydzi zostali zmuszeni do wywożenia macew z cmentarza przy ul. Rybackiej. Prace zostały rozpoczęte w 1941 r. Stanisław Nowak, majster i ojciec świadka tych wydarzeń, codziennie prowadził grupę 40 Żydów do pracy przy budowie – szli z getta na Węgierską. Żydzi na wozach ciągnęli kamienie. Za budowę odpowiadał inż. Józef Koula. On również po pracy odprowadzał Żydów do getta. 
 
W październiku 1942 r. gestapo aresztowało Stanisława Nowaka, dozorcę Enza oraz właścicielkę baru na Węgierskiej – Berdychowską. Wszyscy byli związani z budową. Do tego gestapo urządziło rewizję, a u Berdychowskiej znaleziono nawet polskie flagi. Dzień przed tym feralnym piątkiem, miało miejsce jeszcze gorsze zdarzenie. Gestapo wszystkich Żydów pracujących przy budowie zastrzeliło na Rdziostowie. Aresztowano wówczas też inż. Koulę. Ten ostatni oraz Nowak trafili do obozu w Pustkowie. Wtedy okazało się za co siedzą – jeden z robotników żydowskich uciekł i prawdopodobnie ktoś inny chodził za niego do pracy. Niemcy wpadli na list od właściwego żydowskiego robotnika-uciekiniera i odkryli podstęp. Napisał w nim do Kouli, że jak przeżyje wojnę to przyjdzie do niego i mu podziękuję… Koula jednak nie miał pojęcia, że ktokolwiek uciekł. Nikt do dziś nie wie, jaki to Żyd napisał. Nie wiedział inżynier, ani Nowak. Czy była to prawda, a może zamierzona mistyfikacja? Może jakaś zemsta? Tego nie wiemy. Historia jest tragiczna, bowiem Koula zginął w Pustkowie. Stanisław Nowak pod koniec wojny uciekł w chaosie likwidowania obozu i transportów, dotarł do domu. Musiał się ukrywać w piwnicy kamienicy Rynek 7, gdzie mieszkał z rodziną. Co ciekawe w 1945 r. Rosjanie wezwali go do NKWD na Jagiellońską, do starostwa (tam się wtedy mieściło).
 
Funkcjonariusze NKWD powiedzieli mu że wiedzą iż uciekł z obozu i zapytali czy ten Żyd do niego dotarł? Nowak był zszokowany. Mieli dużą wiedzę, ale skąd? Czy może Żyd wrócił do Sącza, dowiedział się co się stało z Koulą i uciekł? Przestraszył się? Tego już nie wiemy.
 
A macewy zostały.
 
Po wojnie przy ścianie zbudowanej z nagrobków działała marmoladziarnia Podkarpackich Zakładów Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego. Zapomniano o tragicznym sąsiedztwie. Po raz pierwszy po wojnie, w latach 80., podczas remontu odkryto coś dziwnego i tajemniczego na ścianie, ale na całe szczęście wezwano konserwatora. Okazało się, ze były to żydowskie nagrobki. O sprawie ich wywiezienia wiedział Jakub Muller, nie był jednak w stanie na 100% ich zlokalizować. Teraz już wiedział, ale był w Szwecji, a komuniści odmawiali mu przyjazdu do Polski. Postanowiono zatem macewy oczyścić z tynku i wpisać do rejestru zabytków. Są na nim od marca 1989 r. Obecna na oględzinach komisja ustaliła, że połączone są solidną zaprawą i ich wyciągniecie może uszkodzić inskrypcje.
 
W latach 90. hala stała się własnością „Huzara”, a właściciel nie miał pojęcia z jakim „bonusem” ją kupił. Komunizm upadł, wrócił Jakub Muller, ale nie mógł nadal wyciągnąć macew. Właściciel uważał, że przez ten zabieg cała hala mogła runąć. Zdaniem przedstawicieli służb konserwatorskich w piwnicach hali znajdowała się doskonała temperatura, która miała chronić kamień. Może i temperatura dobra, ale miejsce nie właściwe. Wyliczono, że ściana ma 2 metry, 40 metrów długości oraz jest gruba na 60 cm. Macewy ustawione są jedna na drugiej.
 
 W 2007 r. Jakub Muller ponownie zabiegał o przeniesienie macew. Nie udało się, a  krakowska Gmina Wyznaniowa liczyła na co najmniej oznaczenie tego zabytku z zewnątrz jakąś tabliczką. Mija 14 lat i nadal nic nie ma. Prezes Jakubowicz wspominał też wówczas o rozbiórce muru wokół cmentarza żydowskiego, który jest zrobiony z macew. Po wojnie budował go Jakub Muller z ocalonymi. Zrobił tak, bo gdyby zwoził je na cmentarz i ustawiał okoliczni chłopi rozbierali je na materiał budowlany. Tak były nie do ruszenia. Trzeba pamiętać, że na cmentarzu była targowica. Murując od 1946 roku, aż do lat 60. ogrodzenie z tych macew, uważałem że to jedyny sposób, żeby ochronić te nagrobki przed zniszczeniem, pewnie źle zrobiłem, ale nie znałem innego sposobu – mówił Jakub. W 2007 r. oszacowano, że mur składa się z 1200 macew, które miały być ponownie ustawione na cmentarzu. Przynajmniej według planów, bo do dzisiaj nie stoją[1]. Zdaniem służb konserwatorskich ocalić można było wtedy jakieś 60% nagrobków.
 
Sprawa przycichła, Jakub zmarł w 2010 r. Sprawy nie dokończył, została nam w spadku. Obiekt na Węgierskiej miał trafić na sprzedaż. Byliśmy tam kilka lat temu, ale nikt nam muru nie pokazał. Darek Popiela stukał i pukał. Dziś przecież mamy możliwości techniczne wyciągnięcia tych nagrobków. Ale nie.
 
W marcu 2021 r. Stowarzyszenie Eksploracyjno Historyczne Sądecczyzny skontaktowało się z nami. Okazało się, że w Barcicach leżą wielkie bloki betonu, a w przynajmniej jednym są macewy. Co ciekawe pochodziły one z budynków… na Węgierskiej. Zostały stamtąd wywiezione, jako gruz, a wiele z tych „odpadków” poszło „na przemiał”. Udało się dzięki Staszkowi Pustułce rozkuć beton i wydobyć macewy, a właściwie ich fragmenty. Tłumaczenia inskrypcji podjął się Sławomir Pastuszka, są publikowane na fb Sądeckiego Sztetlu. W marcowy wieczór przywieźliśmy je na cmentarz, a w tym historycznym wydarzeniu wziął udział rabin sądecki Joel Halberstam.
 
Pozostaje mieć nadzieję, że służby konserwatorskie upewniły się, że zabytkowa ściana nadal stoi – taka jest przynajmniej oficjalna wersja – a macewy pochodzą z jakiejś innej hali, albo innych fundamentów.
 
Okazuje się, że ta historia ciągle nie jest zamknięta. Dla nas to jak jakubowy testament. Częściowo dzięki wielu wspaniałym ludziom został teraz wypełniony. 
 
 
 
Łukasz Połomski
Macewy wracają na cmentarz. Marzec 2021. Fot. M. Rejduch Macewy wracają na cmentarz. Marzec 2021. Fot. M. Rejduch
Macewy wracają na cmentarz. Marzec 2021. Fot. M. Rejduch Macewy wracają na cmentarz. Marzec 2021. Fot. M. Rejduch
Macewy wracają na cmentarz. Marzec 2021. Fot. M. Rejduch Macewy wracają na cmentarz. Marzec 2021. Fot. M. Rejduch
Macewy wracają na cmentarz. Marzec 2021. Fot. M. Rejduch Macewy wracają na cmentarz. Marzec 2021. Fot. M. Rejduch
Betonowy blok z macewami. Fot. S. Pustułka. Betonowy blok z macewami. Fot. S. Pustułka.
Fragment macewy przywieziony w marcu 2021 r. Fragment macewy przywieziony w marcu 2021 r.
Fragment macewy przywieziony w marcu 2021 r. Fragment macewy przywieziony w marcu 2021 r.
Fragment macewy przywieziony w marcu 2021 r. Fragment macewy przywieziony w marcu 2021 r.
Fragment macewy przywieziony w marcu 2021 r. Fragment macewy przywieziony w marcu 2021 r.
Fragment macewy przywieziony w marcu 2021 r. Fragment macewy przywieziony w marcu 2021 r.