SZALOM Z LWOWSKIEJ - wspomnienie o Jacku Weinbergerze (1925-2019)

Z wielkim bólem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Jacka Wienbergera. To niewyobrażalna strata dla historii, ale także dla nas, którzy go poznali i żyli w nim w przyjaźni. Odszedł cicho i spokojnie, w swoim domu w Toronto.

Wspominając go nasuwa mi się porównanie do malarza: Jack odmalował nam przedwojenny Nowy Sącz. Jako ostatni chłopak z Piekła, opowiadał o zapachach i smakach swojego dzieciństwa, a przez ekran laptopa dało się wyczuć atmosferę przedwojennego Sącza. Za nami dziesiątki przegadanych godzin na temat jego pierwszych miłości, rodzinnego domu na Lwowskiej. Właściwie miał na imię Szalom, choć to imię było jak paradoks, bowiem pokój Jackowi nigdy nie był pisany. Odeszła postać niezwykle ważna, bowiem Jack osobiście znał i miał do czynienia z Heinrichem Hamannem, szefem Gestapo. To od nas dowiedział się o jego procesie i dalszych losach. Przez całe życie uciekał od traumy Zagłady. Kiedy trzeba było jednak to świadczył o tym strasznym czasie dla młodych ludzi.

Jack był dumny z tego, że Nowy Sącz pamięta o czasach Zagłady. Opowiadał, że był tutaj na początku lat 90. Miasto było szare i smutne. Nikt nie pamiętał o jego przodkach i sąsiadach pomordowanych w Bełżcu. W ostatnich latach życia zawsze oglądał transmisję live Sądeckiego Sztetlu. Specjalnie kupił sobie tablet a nawet założył konto na facebooku. Był pełen podziwu, że aż tyle ludzi chce pamiętać. Zawsze prosił podziękować. Wiem, że pod koniec życia mógł się na powrót poczuć dumnym z bycia Sądeczaninem.

Kochał Polskę. Przegadaliśmy godziny na temat polityki, spraw bieżących. Chyba lepiej niż ja orientował się w sprawach nominacji ministrów, nowych ustaw i wielu spraw bieżących. Nie jeden raz denerwował się na politykę i wtedy mówił, że już nie włączy polskich kanałów. Ale potem dzwonił i robił mi relację z bieżącej polskiej polityki.

Mieliśmy jeden niepisany zwyczaj. 27 września zawsze jechałem na Lwowską. Zatrzymywałem się pod domem rodzinnym Jacka i dzwoniłem do niego z życzeniami urodzinowymi. Zawsze był wzruszony, a jego piękna polszczyzna delikatnie się łamała. Na koniec, powtarzał, że nic nie trwa wiecznie i przyjdzie taki moment, że zadzwonię do niego, a po drugiej stronie będzie cisza w słuchawce.

 Wierzę, że wrócił tutaj, do miasta, które tak pokochał. Na zawsze zostanie w naszej pamięci.

 

Łukasz Połomski   

           

Jack Weinberger (1925 - 2019). Jack Weinberger (1925 - 2019).