SYBERYJSKI CADYK - opowieść o Mojżeszu Rubinie

17 września 1939 r. Polskę zaatakował ZSRR. Pod sowieckim panowaniem znaleźli się mieszkańcy Kresów, ale także Ci, którzy uciekli z Nowego Sącza na wschód.

Pobożni Żydzi zazwyczaj sami czekali na to co powiedzą rabini, co każą czynić w obliczu zagrożenia. We wrześniu 1939 r. sytuacja była na tyle poważna, że nie było czasu na porozumiewanie się w tej sprawie. Wielu chasydów zdecydowało się uciekać na wschód, byle jak najdalej od hitlerowskiej okupacji. Często wracali szybko do Nowego Sącza, inni, którym się udało zostawali na Wschodzie. Uciekali wszyscy – bez względu na religię, zawód i wykształcenie.

Wielu chasydów wyemigrowało w kierunku Lwowa. 17 września 1939 r. Rosjanie również ich objęli swoimi represjami. Jednym z nich był Mojżesz Rubin, rabin, wnuk samego cadyka Chaima Halberstama.

Przed wojną był szalenie popularny w Nowym Sączu, ciesząc się powszechnym szacunkiem. Znakomicie mówił po polsku, stając się łącznikiem domu cadyka z ludnością chrześcijańską. Świetnie się uczył, wykładał, pisał książki, stąd wymieniano go wśród kandydatów do prestiżowego rabinatu w Tarnowie. W 1938 r. zasłynął z organizacji święta Pesach dla żydowskich żołnierzy 1 Pułku Strzelców Podhlańskich. Na uroczystość zaprosił nawet dowódcę oddziału, który był bardzo ukontentowany patriotyzmem Mojżesza Rubina. Rabin rozdawał wówczas macę i wino podawane w biało - czerwonych lampkach.

Na początku wojny trafił do Lwowa. Czując się w pełni Polakiem, odmówił sowietom przyjęcia rosyjskiego obywatelstwa. Podobnie jak inni został za to zesłany na Syberię, gdzie skierowano go do obozu pracy. W ten sposób podzielił los wielu mieszkańców miasta, także sądeckich Żydów, którzy znaleźli się w transportach: Tenzerów, Maschlerów, Kneblów i innych. Nie wszystkim było dane przetrwać wojnę. Ci, którzy przeżyli wspominali Mojżesza Rubina jako męża opatrznościowego wielu Sybiraków.

Rabin Szlomo Lehrer wspominał, że wszyscy przybyli ze Lwowa zostali skierowani do ciężkiej pracy. Dla Mojżesza Rubina była ona ponad siły. W nowych warunkach życia postanowił odgrywać niezwykłą rolę – duchowego przywódcy.

W pierwszy dzień Rosz Ha-Szana (żydowski Nowy Rok) 1940 r. ostatni przedwojenny przewodniczący kahału Szulim Tenzer widział wnuka cadyka przez okno. To święty dzień dla Żydów, kiedy prosi się Boga o wybaczenie, a Wszechmocny zapisuje Żydów na kolejny rok do Księgi Życia. Rubin wyglądał bardzo źle, był wygłodzony, włóczył nogami po ziemi. Mimo wielu niedogodności, zgodnie z tradycją, zachował długą, białą brodę. Za nim szła jego żona, po ich policzkach lały się  łzy. Tenzer był chory i leżał w łóżku i jak wspomniał, sam zapłakał widząc na Syberii sądeckiego rebe. Cała grupa poszła do lasu, gdzie Rubin ubrał teflin przywieziony z Nowego Sącza i przez łzy zaczął się modlić. Wszyscy ze wzruszeniem przyzywali Boga w środku tajgi, rozpoczynali nowy rok, nie będąc pewni, że zostaną zapisani do Księgi Życia. To był prawdziwy cud, że żyli i modlili się! Mojżesz Rubin, niczym swój dziadek – święty Cadyk Chaim Halberstam – przybliżył więźniom kawałek nieba.

Rosjanie w osłupieniu patrzyli na ten „wyczyn” rabina. Oto Żyd, w ateistycznym państwie, zaczął się modlić w jednym z obozów! Wartownicy obserwujący to zdarzenie nie zrobili nic, ale następnego dnia za karę wysłali do pracy w lesie tylko Żydów, dając spokój pozostałym więźniom. Okazało się, że rabin przeżył obóz, a w 1942 r. został skierowany do Kazachstanu.

Tam, w mieście Dziambulu (obecnie Taraz) założył szkółkę, w której za darmo uczył dzieci pochodzące z Polski. Stał się rozpoznawalny i powszechnie szanowany, zupełnie jak w przedwojennym Sączu. Kilka miesięcy przed zakończeniem wojny zachorował na tyfus i zmarł. W czasie pogrzebu pożegnało go tysiące wdzięcznych uczniów.

Dziś nikt już nie pamięta Mojżesza Rubina. Podzielił losy wielu sądeczan, którzy znaleźli śmierć na odległym Wschodzie. Zapewne spoczywa gdzieś w Kazachstanie, a na jego grobie nikt nie pali świeczki… Niech ten tekst będzie kamieniem położonym na Jego grobie, jednego z wielu  nowosądeczan – patriotów, ludzi ponadprzeciętnych!

 

Łukasz Połomski