SĄDECKI SZTETL 1918 - Jesień Niepodległosci 1918-2018

U progu niepodległości Nowy Sącz był miastem wielokulturowym.  Szacuje się, że około 30% nowosądeczan wyznawało judaizm, w mieście było sporo Rusinów i potomków Niemców. Do tego Austriacy, Czesi i Węgrzy. Podobnie jak wszyscy mieszkańcy regionu, także oni zostali dotknięci tragedią I wojny światowej.

W czasie I wojny światowej często odżywały najgorsze stereotypy, często pobudzane przez zaborców. W ten sposób mówiono o Łemkach i Rusinach, którzy mieli masowo współpracować z wojskami carskimi. W związku z tym nawet zabroniono dzwonienia w cerkwiach, także tej nowosądeckiej. Austriacy uważali, że dzwonienie może być… sygnałami szpiegowskimi. Austria jednak waliła się, nic nie mogło jej uratować.

31 października Nowy Sącz stał się miastem niepodległym. Początkowe dni listopada wiązały się z budowaniem polskiej administracji, w którą oprócz katolików włączyli się przede wszystkim żydzi (np. Korbelowie) oraz ewangelicy (np. Stuberowie). Sącz powstawał z wielkiego chaosu. 

Obecność Ukraińców w mieście była postrzegana negatywnie. Już wówczas rozpoczynały się walki o granicę wschodnią. W związku z tym internowano żołnierzy ukraińskich stacjonujących w CK Armii. Zamknięto ich w Szkole św. Jadwigi na ul. Jagiellońskiej, a nad ich bezpieczeństwem czuwał Bronisław Pieracki. Wypuszczano tylko tych, którzy zdali broń. Po mieście runęła plotka, która głosiła, że Ukraińcy zamknięci w szkole planują powstanie, a na Sądecczyźnie ma powstać Rusińska Republika. Do niczego takiego jednak nie doszło w listopadzie 1918 r.

Jesienią 1918 r. odżywały stare stereotypy podkreślające obcość wyznawców judaizmu. Nie zważono, że wielu z nich zginęło w czasie wojny, inni angażowali się w ruch niepodległościowy. W 1915 roku w składzie Powiatowego Komitetu Narodowego w Nowym Sączu znalazł się Maurycy Körbel. Na innych katoliccy sądeczanie patrzyli niechętnie. Odzyskanie niepodległości w 1918 r. sądeccy Żydzi przyjęli z radością, ale jednocześnie z obawą przed zamieszkami religijnymi, czemu sprzyjał chaos polityczny. I mieli rację. Wkrótce po wycofaniu się Austriaków, cudem uniknięto pogromu, kiedy do Nowego Sącza przyjechali chłopi, którzy chcieli Żydom wymierzyć sprawiedliwość za rzekomą spekulację cenami. Dzięki sprawnej interwencji policji i Stanisława Kawczaka, w ostatnim momencie uratowano sytuację.

W 1918 roku, wobec niepewności co do losów administracji, gmina wyznaniowa (kahał) postawiła sobie za cel zapewnienie bezpieczeństwa Żydom, a także dążenie do równouprawnienia w sprawach politycznych. Takie też były od wieków zadania tej starej instytucji. Tuż po odzyskaniu niepodległości sądeccyŻydzi obawiali się że stracą swoją gminę, dlatego zaplanowali wydać rezolucję podkreślającą lojalność wobec Rzeczpospolitej. Tekst przygotowany przez ortodoksów musiał być bardzo ostrożny, bowiem obawiano się antyżydowskich wystąpień, które w Nowym Sączu wisiały w powietrzu. Profilaktycznie, po jego wydaniu zawieszono pracę gminy żydowskiej. W tym czasie Żydzi powołali żydowską samoobronę, złożoną z byłych żołnierzy wyznania mojżeszowego, na czele której stali syjoniści. Rządzącym w kahale ortodoksom bardzo się to nie spodobało – rozpoczęła się walka o władzę. Wówczas powstał Żydowski Komitet Narodowy w Nowym Sączu pod auspicjami syjonistów, ale występujący w imieniu całej społeczności żydowskiej. Ortodoksi, aby nie pokazywać wewnętrznej słabości, zaakceptowali działanie syjonistów. Nie przewidzieli, że ci ostatni zdobędą tym ruchem serca sądeckich Żydów, którzy sami się opodatkowali na rzecz Żydowskiego Komitetu Narodowego. Ortodoksi bojąc się problemów i rozruchów zdecydowali się dobrowolnie oddać władzę syjonistom. Pod koniec 1918 r., po kilku godzinach negocjacji dr Körbel zrezygnował z funkcji przewodniczącego Kahału. Zastąpił go dr Leon Silberman, dotychczas wiceprzewodniczący i przywódca syjonistów.

Okazją do większego wystąpienia było pożegnanie żołnierzy czeskich, którzy stacjonowali w Nowym Sączu w ramach CK armii. Tłumy mieszczan żegnały swoich przyjaciół na dworcu kolejowym. Dr Sifor, jako przedstawiciel kahału, życzył wyjeżdżającym wszystkiego dobrego. Mówił także o mniejszościach narodowych i ich prawach w nowej, odrodzonej Polsce. Niejako w odpowiedzi oficer czeski apelował, aby Polacy dali mniejszości żydowskiej pełną wolność, wzorem Czechów. Wśród Żydów wzbudziło to wielki aplauz i z pieśnią na ustach, wyznawcy judaizmu przemaszerowali do centrum miasta.

W tym czasie sądeczanie często przychodzili na dworzec żegnać wojsko austriackie. Opuszczające miasto oddziały budziły ogromną radość, bowiem obecność austriackich jednostek była widocznym znakiem władzy zaborczej.

Kolejnego dnia, po pożegnaniu Czechów, wszyscy, nawet ortodoksi, spotkali się w synagodze, na tzw. wiecu zjednoczeniowym. W mieście królowały biało-niebieskie wstążki. Tłumy ludzi gęstniały wokół zamku i synagogi, a całe spotkanie żydowskich polityków przebiegło pomyślnie. Przyjęto specjalną rezolucję, podkreślając lojalność względem odrodzonej Polski, zaczęto spontanicznie śpiewać Hatikvę. Życie wracało do normy.

Społeczność żydowska w 1918 r., u progu międzywojnia, była grupą ludzi z wielkimi perspektywami i aspiracjami. Te możliwości dawało im polskie prawo. Czasy chaosu minęły, a 1918 r. był początkiem w miarę zgodnego życia przez kolejne 20 lat. W odrodzonej Polsce odnaleźli się także Rusini, którzy prężnie działali w Nowym Sączu. Na ulicy Pijarskiej kwitło życie parafii ewangelickiej. Po Wielkiej Wojnie Nowy Sącz miał tętnił wielokuturowością, która była wpisana w jego dzieje.

 

Łukasz Połomski

Ulica Jagiellońska, prawdopodobnie jesień 1916 r. - fot. ze zbiorów rodziny Celewiczów.  Ulica Jagiellońska, prawdopodobnie jesień 1916 r. - fot. ze zbiorów rodziny Celewiczów.