ROSJANIE W NOWYM SĄCZU - 1914 - Jesień Niepodległości 1918-2018

28 lipca rozpoczęła się I wojna światowa. Pod koniec 1914 roku Nowy Sącz i Ziemia Sądecka doświadczyły jej na własnej skórze. „Hordy rosyjskie”, jak przedstawiano carskich żołnierzy, dotarły do miasta. Nowy Sącz wpadł w panikę.

 

...jakby nadeszła godzina powszechnej zagłady…

Po wybuchu wojny w mieście panowało zamieszanie. 30 lipca nowosądecki garnizon został postawiony w pogotowie. Po mobilizacji, w mieście było pełno rezerwistów, którzy robili wrażenie zagubionych w sytuacji. Polacy, w tym nowosądeczanie woleli walczyć w tworzących się jednostkach wojska polskiego, jednak często musieli stanąć w szeregach CK armii. Z Nowego Sącza wychodziło do tworzących się Legionów Polskich setki młodych ludzi. Do wojska organizowanego przez Piłsudskiego lgnęły Drużyny Strzeleckie, Sokolnicy, członkowie Związku Strzeleckiego.

W Nowym Sączu na początku sierpnia było czuć nerwową atmosferę. Stacja kolejowa była przepełniona. Pociągi jeździły tak wolno, że do Mszany Dolnej podróż trwała pięć godzin. Było słychać tylko pożegnania, płacz i krzyk. Sebastian Flizak wspominał: „tyle przejawiało się tu żałości, rozpaczy, jakby nadeszła godzina powszechnej zagłady, po prostu koniec świata”.

Odjazd 32 Pułku Obrony Krajowej Neu Sandez budził wśród mieszkańców podniecenie. Wielu żołnierzy już nie wróci do domów. Wyszli z miasta po przysiędze, uroczystym nabożeństwie i błogosławieństwie. Zaraz po tych wydarzeniach w mieście zakończył się kurs Strzelca. Na pożegnalnym przemówieniu, które było przepojone nienawiścią do caratu, zebrani krzyczeli: „Niech żyje Polska”!

 

…od strony Grybowa znowu grają działa…

We wrześniu do nowosądeczan zaczęły docierać obrazy wojny. Przybyły one wraz z uciekinierami ze wschodu. Front wschodni był bowiem bardzo zmienny. 1 września Rosjanie zdobyli Lwów, stolicę Galicji. Już 11 września stanęli pod Gorlicami. W mieście zapanowała totalna panika. W obawie przed Moskalami niszczone były archiwa, dokumenty, szczególnie związane z organizacjami niepodległościowymi. Miasto przypominało wielki dworzec kolejowy. Przybywały do niego rzesze uciekinierów kierujących się na zachód. Apelowano o pomoc dla nich. Część z uciekających zostanie w mieście na dłużej, jak rodzina znanego w okresie międzywojennym historyka Emanuela Ringelbluma.

Wraz z przemieszczającym się frontem, w Nowym Sączu zatrzymało się Naczelne Dowództwo Armii Austriackiej. Nad Dunajec przybył Sztab Generalny i arcyksiążę Karol. Tym razem wizyta Habsburga nie była oczekiwana. Mieszkańcy musieli wszystkich gości wyżywić i utrzymać. Według „Nowej Reformy” przez miasto w samym początku września przeszło ok. 100 tys. ludzi!!!

Z Nowego Sącza ewakuowano władze miejskie, urzędników i warsztaty kolejowe. Za nimi, do listopada wyjeżdżało wielu zwykłych mieszkańców. Ludzie obawiali się Rosjan, a ich obraz był demonizowany przez austriacką propagandę.Na dworcu kolejowym matki gubiły dzieci, ludzie jechali byle gdzie, byle na zachód. Inne pociągi przywoziły rannych, których na miejscu opatrywano i często posyłano dalej. Chaos był niewyobrażalny. Zakazano dzwonić w kościołach, obawiając się w tym oznak szpiegostwa na rzecz armii carskiej. Szczególnie dotyczyło to ludności łemkowskiej.

„Satyrę na wejście Rosjan” do Nowego Sącza, zostawił dla potomnych Juliusz Marossanyi. Oddaje ona w sposób żartobliwy chwilę grozy jakie przeżywali mieszkańcy miasta.

W dniu wkroczenia armii carskiej do miasta (18 - 19 XI 1914 r.) w sali ratusza miano obradować nad zagrożeniem rosyjskim. Wykpiono wówczas burmistrza Władysława Barbackiego. Tłumaczył się że od dawna miał jechać do wód, co radzili mu lekarze. Wybierał się do Ischlu na trzy miesiące. Było to oczywiście spowodowane ewakuacją władz, ale część mieszkańców odebrała to jako tchórzostwo. Radny Jakub Grossbard, który w satyrze Marossanyiego mówi zabawnym żydowskim akcentem, powiedział:  Psieprasam bardzo panu prezesowi/ ja tutaj chciałem jedną rzecz powiedzieć/ mnie się to jakoś nie chce mieścić w głowi/ co pan se jedzie a ma siedzieć/ Łatwo powiedzieć niech se Grossbard siedzi/ I nich sze modli chodzi na spowiedzi/ a sam uciekać (gwar na salii).   Proszę czicho… ja jeszcze nie skończyłem/ jeszcze prezesa zapitać sze chciałem/ czy dostał urlop od prześwietnej rady/ co z góry mówi ja sobie pojady. Radny Franciszek Celewicz odpowiedział Grossbardowi: Panie Grossbard niech Pan cicho będzie/ pan jesteś jewrej – Żyd się schowa wszędzie/ I nic wam złego się tutaj nie stanie/ prezes musi jechać – to jest moje zdanie. Woźny Łabaj skomentował to: Pan Radca Celewicz to już bez mazi/ panu prezesowi od dawna włazi.

Następnie Massorynai przedstawia miasto. W cukierni Józefa Dzięciołowskiego siedział znany prawnik Antoś Dobrowolski podcięty – asenterowany nosi trzeci dzień podkute buty turystyczne na ramieniu.  Stanisław Ligęza mówi mu: Coś pan Antoś tęgiego dał se dziś pieca/ jak zamkną kosyniera – to ci będzie checa. W cukierni przypominającej raczej podłą melinę, pojawił się lekarz Tadeusz Płochocki, który obwieścił, że dziś od strony Grybowa znowu grają działa/ kiedyż u diabła się skończy ta historia cała. Nerwowa atmosfera była podsycana plotkami. Ludzie opowiadali sobie o gwałtach na kobietach w Grybowie i Stróżach. Starostwo już uciekło. Heynar (zastępca dyrektora Kasy Zaliczkowej), kiedy dowiedział się, że żołnierze carscy są w Grybowie, powiedział: Rany Boskie – co robić – aż mi pęka głowa…/ Padam do nóżek panom - ja lecę do domu/ Żonę i dzieci przecież zapakować muszę (…) A na dobitek jutro syn do wojska staje/ taki chory mizerny, boi się wszystkiego. Ligęza zdaje relację: Panika straszna – wszystkie pociągi zapchane/ do Kamionki stacyja już ewakuowana… / Dzisiaj byłem na dworcu – mówię wam – ścisk taki/ Myślałem że wygniotą mi flaki. Plotkowano także, że jutro ostatni pociąg odchodzi.

Stefan Stiasny (kapitan, audytor w armii austriackiej), opowiadał swój zabawny sen: Wczoraj na Wenecyi znów mi noc wypadła/ I po kilku piwach przedziwny sen miałem, w którym bronił Sącza, mosty były wysadzone, a moskale strzelali z za Dunajca. I krzyknąłem „Nieder” – wodę wypić musim/ Innej rady nie ma – Dunajec osuszym”. I pili „wszak dawniej bomb 50 piwa się pijało/ I żołądek wytrzymał, więc czemuż by teraz/ Wodzie nie dał rady (...) Do dyabła – od dziś dnia już wody nie znoszem/ do piwa i wódki teraz wrócić muszem.

Ostatni obrazek satyry przedstawia wkroczenie Rosjan. Nikt w mieście nie spał. Pełniący obowiązki burmistrza Oleksy i Jakub Grossbard byli w ratuszu. Ten ostatni wpadał w panikę: Co to będzie… aj waj… tak mi serce tętni/ Ja już ani szedziecz ani stacz nie mogę/ W brzuchu mam boleszci i w oczach mi mątni/ Z nerwowości mi się oba trzęsą nogi. Widząc Rosjan wchodzących do ratusza proponował się poddać:  Aj waj – ja już trup – aj waj – już nie żyję/ Cosz mi się tak dziwnie w środku zrobiło/ I kołnierzyk mi ściska okropnie na szyje/ Aj waj – a schlag soll – aj – cosz mi się stało.

Kiedy do ratusza wszedł kozak Hurko, krzyknął: germańscy tu wsio sukinsyny. Zobaczył Grossbarda wtulonego w kąt sali: A to szczo – jebem Ti oko ta jewrej sobaka/ jej Bohu – Iwaśku weź jego za brodu/ I skaż mu jak u nas tancujut kozaka/ sukinsyn subaka jewrejskiego rodu. Inni radni mieli bronić swojego żydowskiego kolegi. Na pytanie żołnierza ilu w mieście jest Żydów Celewicz powiedział: cosi kilka tysięcy tych Besty mamy/ prawie wszystko uciekło niewiele zostało/ jakoś sobie bez nich rady tutaj damy. Rosyjskich żołnierzy poczęstowano wódką. Radny Łabaj udzielił im uwagi: Ino dziwki u nas – szyćkie do niczego. Hurko powiedział: Jeno posłuch dawać – bo sznurek na szyję/ teraz wsio zawołać niech batiuszka żyje/ Ciche wołanie na sali: niech żyje…/ Grossbard: Niech zije pan car dobrodziej…

 

Okupacja Nowego Sącza

18 listopada 1914 r. wkraczających do Nowego Sącza Rosjan, jako radny z najstarszym stażem, witał Roman Sichrawa. Z wielkim niesmakiem przekazał władzę mieście armii carskiej. Szybko ulica zaczęła mówić o okrucieństwie okupanta.

Juliusz Marossanyi w swojej satyrze przedstawiłrozmowę dr. Emila Pasionka (adwokata) i marszałka powiatu Bolesława Wittiga: Widziałem dziś jak jeńców znowu prowadzili/ same Czechy bestyje pod kasarnią stali/ cały pułk w Tęgoborzy pono przechwycili. Pasionek mówił: Ale wiecie panowie na mieście gadali/ że Pisz z Ritterem dzisiaj po gębie dostali/ od jakiegoś oficera rosyjskiego/ byki głupie – kłócą się – co im przyjdzie z tego.

W obawie przed okrucieństwem i zamiłowaniem do przywłaszczania cudzego mienia przez wojska carskie, w mieście powstała milicja obywatelska. Dzięki jej działalności przed grabieżą uratowano spółdzielnię kolejarską „Samopomoc”, wiele sklepów i domów. Sprytnym wybiegiem było ogłoszenie, że w Domu Robotniczym panuje cholera. Żołnierze carscy unikali go jak ognia. Dla lepszej mistyfikacji Ryszard Mędlarski, będący w tych ciężkich dniach jednym z mężów opatrznościowych Nowego Sącza, kazał wybielić wapnem rynsztoki. Rosjanie bali się wchodzić do dzielnicy kolejarskiej.

Żołnierze carscy zajęli ważniejsze budynki w Nowym Sączu, jak bank przy ul. Jagiellońskiej 56. Stacjonowało tam dowództwo Preobrażynskiego Pułku Konnicy. Pułk ten był podziwiany przez sądeczan: każda jego kompania jeździła na koniu innej maści (białe, kare itd.) Ponadto żołnierze prowadzili kuchnię pod gołym niebem. Przy ul. Długosza 28, w siedzibie Kasy Chorych urządzili szpital dla lekko rannych. Na cele wojskowe przeznaczyli też budynek szkoły żeńskiej św. Jadwigi.

Rosjanie gdzie się nie pojawili to zostawiali po sobie złe wrażenie. Ferenc Molnar (autor „Chłopców z placu broni”), który był korespondentem wojennym relacjonował wydarzenia z Sądecczyzny. Pisał, że w Starym Sączu, wśród Rosjan byli ludzie kulturalni i chamscy, był taki, który nie zapłacił za lokum, ale był również taki, który dał służącej trzydzieści rubli. Cała wieś zawalona słomą. Po moskalach zawsze pozostaje mnóstwo słomy na ulicach, podwórkach, pod bramami, wszędzie; choćby po tym można poznać okolicę odwiedzaną przez Rosjan.

Utrapieniem dla sądeczan byli żołnierze rosyjscy przemieszczający się w kierunku Limanowej, razem z frontem. Dokonywali szeregu rekwizycji. Musieli się przeprawić przez Dunajec, bowiem Austriacy wycofując się wysadzili most kolejowy, a drogowy zniszczyli do tego stopnia, ze nie sposób było po nim przejechać jakimkolwiek pojazdem.

Przeszkadzano Rosjanom jak tylko można było. Sabotaż był przecież naszą polską specjalnością. Niszczono więc przewody telegraficzne ze Starego Sącza aby przerwać im łączność. Żołnierze rosyjscy złapali na szosie do Rdziostowa chłopców odpowiedzialnych za te incydenty (Krzykalski, Zagórski, Rybski). Pułkownik carski kazał ich wychłostać a ojców aresztować. Krzykalski stanął nawet przed sądem wojennym oskarżony o zdradę. Potem został cudem uratowany przez wkraczający do miasta oddział Beliniaków.

Nowosądeczanie wiedzieli o ruchach CK armii i Legionów w okolicach Limanowej. W obliczu ofensywy CK armii, Rosjanie strzelali z zamku broniąc swojej pozycji w mieście. Ryszard Mędlarski, który miał kontakty z Legionami,  zdradził ich pozycję, co miało wpływ na klęskę obrony Nowego Sącza przez armię carską.  W grudniu 1914 r. strzał artylerii legionowej kpt. Ottokara Brzozy-Brzeziny rozbił wielkie działo rosyjskie na zamku.    

12 grudnia do miasta weszli Austriacy. Ponownie Roman Sichrawa witał armię. Tym razem uradowany powitał Józefa Piłsudskiego z Legionistami.

Co pozostało po ucieczce Rosjan, oprócz nie najlepszego wrażenia? Jak wynika z relacji Molnara panował taki sam chaos jak przed ich wkroczeniem: Słyszeliśmy, że po ich ucieczce pozostało w Starym Sączu dwudziestu pięciu rosyjskich żołnierzy. Jeden w chwili ucieczki spał na strychu, dwaj następni grali z Polakiem w karty, jednego znaleziono w piwnicy zalanego w trupa, kilku się wałęsało. Zgłosili się sami do wójta o północy. Gdy wójt, w koszuli, ze świecą otworzył im drzwi, tak się przeraził, że zatrzasnął drzwi z powrotem. Ci dwaj, wielce rozczarowani wrócili do lasu i wówczas gdy maszerowaliśmy do Starego Sącza, wlekli się do Nowego po torach kolejowych, ku zdumieniu chłopów, w pełnym rosyjskim umundurowaniu. Pod Nowym Sączem biwakowały tabory, tam nareszcie udało im się dostać do niewoli. Co to były za czasy, że jeńcom - żołnierzom rosyjskim zamawiano obiady, grali w karty z wrogami i sami zgłaszali się do niewoli...

Trwałą pamiątką okupacji rosyjskiej w 1914 r. jest figura Chrystusa przed kościołem kolejowym św. Elżbiety w Nowym Sączu. Została ufundowana przez społeczność kolejarską w 1916 r., jako dziękczynienie za ocalenie miasta przed Rosjanami.

 

Łukasz Połomski

Krakowski Krakowski
Odezwa burmistrza Wiktora Oleksego z 1914 r. Odezwa burmistrza Wiktora Oleksego z 1914 r.