POCIĄG DO NIEPODLEGŁEJ - Jesień Niepodległości 1918 - 2018

Pod koniec XIX wieku wraz z kolejarzami do Nowego Sącza zaczęły napływać nowe idee, a szczególnie socjalizm. Odnosiły się one także do odbudowy państwa Polskiego. To właśnie środowisko kolejarskie odegrało kluczową rolę w rozwoju organizacji niepodległościowych a w 1918 r. znacząco przyczyniło się do przejęcia władzy z rąk Austriaków.

 

Kolejarskie drogi do niepodległej Polski

Środowisko kolejarskie od początku XX wieku silnie angażowało się w ruch niepodległościowy. Pracownicy kolei byli jedną z najbardziej uświadomionych politycznie grup zawodowych żyjących w Nowym Sączu.

Kolejarze oddali na cele organizacji niepodległościowych Dom Robotniczy. Budynek przy ulicy Zygmuntowskiej 17 stał się miejscem szkoleń, ćwiczeń i magazynem. To w tym budynku – w kinie Wiedza – w 1909 roku założono Związek Walki Czynnej.

W samą działalność niepodległościową zaangażowali się nie tylko robotnicy i pracownicy kolei. Wielu synów kolejarskich zgłosiło akces do organizacji, które działały w sądeckich gimnazjach. Świadczy to o głębokim zakorzenieniu patriotycznych idei w środowisku w jakim młodzi chłopcy byli wychowywani.

Główną partią socjalistyczną w mieście była Polska Partia Socjalistyczna. Miała ona największy wpływ na kolejarzy. Nowosądecka komórka partii słynęła jako prężna organizacja w całej Galicji. Pośród najważniejszych założeń ideologicznych sądeckiej partii nie brakowało haseł odbudowy niepodległej Polski. To właśnie PPS zorganizowała „Grupy Kolejarzy” w 1903 r. zrzeszając tych, którym idea niepodległości leżała na sercu. Kontakt z GK miał Józef Piłsudski. Dwukrotnie odwiedził Nowy Sącz, kiedy jeszcze był znany  jako „skromny literat”. Nie ma co ukrywać, że część radykalnych socjalistów widziała znaczącą rolę rewolucji w procesie niepodległościowym.

Kolejarze aktywni byli także w organizacjach paramilitarnych. W skład Strzelca wchodzili głównie pracownicy kolei, robotnicy, członkowie PPS i studenci. Ponadto środowisko kolejarskie angażowało się we wszystkie akcje związane ze zbiórkami pieniędzy dla organizacji niepodległościowych.

Tuż po wybuchu wojny dworzec kolejowy stał się miejscem wielu rodzinnych dramatów. Tutaj żegnano mężów, narzeczonych, synów i ojców. Ile rodzin w tym miejscu po raz ostatni się widziało w komplecie, ciężko zliczyć. Tutaj żegnano przyszłych legionistów w sierpniu 1914 r. Odjeżdżającym pociągom towarzyszyły okrzyki „niech żyje Polska!”

Przez budynek w kolejnych miesiącach przewaliły się tłumy uchodźców, którzy obawiali się inwazji rosyjskiej. We wrześniu 1914 roku, mieszkańcy dzielnicy kolejowej, jak i pozostali sądeczanie wykazali się wielkim zrozumieniem dla uciekinierów, niosąc im pomoc jakiej pilnie potrzebowali.

W zawierusze wojennej

W czasie wojny życie na kolei toczyło się w miarę normalnym trybem. W zasadzie przez całą wojnę pracowały warsztaty. W latach 1914-1918 skupiono się jednak na naprawie i produkcji improwizowanych pociągów pancernych dla armii. Pociągi produkowane w tym celu posiadały np. podwójne ściany z wylaną miedzy nie warstwą betonową i osłonięte były blachami kotłowymi. Z boku umieszczano karabiny. Produkowano także opancerzone wagony artyleryjskie. Na sądeckiej kolei odbywały się także przeglądy pociągów produkowanych dla armii a wykonanych w Budapeszcie.

W czasie wojny kolejarze i ich rodziny aktywnie włączyli się w pomoc materialną dla legionistów. Swoje dary ofiarowywały instytucje jak Samopomoc kolejowa, czy kino Wiedza, która oddała swoje dochody. Oprócz tego składali je indywidualnie konduktorzy, czy robotnicy. Często był to przysłowiowy wdowi grosz. Robotnik kolejowy Franciszek Bielak, który stracił dwóch synów walczących w legionach, przekazał 25 koron ze sprzedaży gazety „Naprzód”.Organizowano także festyny Komitetu Kolejowego, gdzie zbierano pieniądze.

Pomagano także zbierając dary. Często wykorzystywano drogę transportu kolejowego aby wspomóc polskich żołnierzy. Dzięki temu Liga Kobiet i Polska Organizacja Wojskowa wysłała do obozów polskich żołnierzy m.in. wagon żywności i bielizny.

Tym żołnierzom, którzy umierali samotnie, z dala od domów, rękodzielnicy kolejowi własnym kosztem stawiali krzyże na grobach żołnierskich i otoczyli barierką ich kwaterę.

Kolejarze odegrali istotną rolę w kształtowaniu się życia politycznego w czasie I wojny światowej. Przedwojenne, tajne organizacje teraz miały okazję przejąć rządy w mieście, które wreszcie, po 148 latach mogło być miastem polskim. W końcu sierpnia 1917 r. powstał na kolei pierwszy związek POW. Na jego czele stanął inż. Henryk Suchanek, naczelnik Warsztatów Kolejowych. W organizacji znaleźli się inni kolejarze:Feliks Bulsiewicz, Franciszek Augustynowicz, Stanisław Bujas, Franciszek Bielat, Ryszard Mędlarski, Julian Obrzud, Władysław Filar, Stanisław Knispel, Marian Ptaszkowski. Dołączono także kobiety: Stanisława Woszczyńska, Michalina Mędlarska, Helena Misiewiczówna, Anda Konieczna, Zofia Suchankowa i Maria Miernicka. Członkowie POW w środowisku kolejarskim przeprowadzali agitacje niepodległościowe. Dzięki temu do poparcia swoich idei przyciągnęli wielu młodych kolejarzy. Agitowano na dworcu, w ogrzewalni i parowozowni. Potajemne zebrania kolejowej POW odbywały się w domu u Marii Filipowiczowej na Szujskiego, u Bielańskich a także u Feliksa Wiśniewskiego, weterana powstania z 1863 roku.

W listopadzie 1917 roku POW delegowała do obozu internowanych legionistów w Huszt Stanisława Knispla i Jana Popardowskiego. Celem ich podróży było uwolnienie kilku legionistów z Nowego Sącza i Nowego Targu. Przywieziono ich podstępem, w wagonie towarowym oznaczonym jako drogocenna przesyłka. Austriacy nie pozostali obojętni na taką zuchwałą „kradzież”. Do Nowego Sącza przysłano 117 osób z Wiednia, którzy mieli ich odnaleźć. Obsadzili dworzec kolejowy, a legioniści tymczasem ukrywali się w Domu Robotniczym. Wkrótce dostali fałszywe dokumenty i w ubraniach kolejarzy rozesłano ich do domów prywatnych. Nie był to jedyny przypadek zagadkowego zniknięcia legionistów. Na stacji w Mszanie Dolnej Austriacy kazali przyczepić dwa wagony legionistów, których miano odesłać do obozu. Dzięki maszyniście z Nowego Sącza wagony zniknęły bez śladu.  

Pod koniec 1917 r.  w Nowym Sączu powstała obok kolejowej POW, ogólna miejska organizacja o tej samej nazwie. W tym czasie strych i piwnice Domu Robotniczego były głównym składem broni i miejscem spotkań. Jedną z największych akcji zorganizowanych przez POW był strajk generalny, będący skutkiem haniebnego dla Polaków traktatu brzeskiego. Owa manifestacja pokazała, jak wzrosła popularność organizacji w mieście.

Na wieść o podpisaniu pokoju bolszewickiej Rosji i państw centralnych „w mieście wrzało jak w ulu”. 12 lutego 1918  r. w Sokole odbył się wiec, na którym zebrani manifestowali narodowość polską. Wtedy padło hasło strajku generalnego. Wykrzyczał je ktoś z widowni, przy okazji wygrażano staroście, w którego osobie widziano przedstawiciela Wiednia. Dopiero później w domu dr Płochockiego na spokojnie omówiono plan strajku kolejowego i manifestacji. 14 lutego Komitet Obywatelski w Nowym Sączu wydał odezwę informującą iż „organizuje w dniu 18 lutego br., tj. w poniedziałek, uroczystą manifestację, protestującą przeciw pogwałceniu praw narodu polskiego, popełnionemu traktatem w Brześciu Litewskim. Manifestacja polegająca w wstrzymaniu się od wszelkiej pracy, pochodzie, podjęciu uchwał – musi ogarnąć całą Galicję jak długa i szeroka. Wzywamy niniejszym urząd gminy, urząd parafialny i wszystkie urzędy i władze, korporacje, aby w tej ogólnej manifestacji uczuć polskich wzięły udział, względnie je u siebie przeprowadziły”. Apel podpisało wielu kolejarzy: Henryk Suchanek, majster Ryszard Mędlarski, Piotr Dobrowolski,Marian Ptaszkowski, Franciszek Bielat - podmajstrzy kolejowi, maszynista Julian Obrzud, magazynier kolejowy Stanisław Knispel, prezes Samopomocy Bujas. Dołączyli do nich znani w okolicy m.in rolnik w Rdziostowie Narcyz Potoczek, nadradca Antoni Brudziana, hrabia Adam Stadnicki, inż. Roman Lazarewicz, lekarz Tadeusz Płochocki i profesor gimnazjalny Franciszek Wzorek. Sądeczanie stanęli ramię w ramię.

W dniu strajku 18 lutego w mieście faktycznie „zamarło życie”, jak wspominał Jan Krupa. W pamiętny poniedziałek „na Rynku może ludzkich głów; nie było – mówią świadkowie naoczni – wolnego miejsca w obrębie rynku, który nigdy jeszcze nie był tak szczelnie wypełniony ludźmi jak wówczas”. Nie pracowały urzędy, zamknięto szkoły, sklepy, stanęły pociągi. Na Rynku pojawili się nawet chorzy żołnierze – każdy „kto tylko żył (...)  Polacy z armii austriackiej i legioniści ze szpitala o kulach przyszli, by dać znać o sobie, że gotowi są do czynu”. Przemawiał kolejarz Franciszek Bielata po nim hrabia Stadnicki. Doszło do wymownej sceny: „Na znak tej jednomyślności i zgody hr. Stadnicki po zejściu z trybuny ucałował publicznie przedstawiciela chłopów Narcyza Potoczka”.

Od września 1918 r. na kolei rozpoczął się sabotaż wobec zarządzeń władz. POW zorganizowała manifestację będącą protestem przeciw wywożeniu żywności, zapasów, materiałów i amunicji. Nie wypuszczano transportów do Wiednia. Pociągi odstawiano nabocznicach. Pozyskany wówczas surowiec metalowy trafiał prosto do warsztatów kolejowych, zaś broń do Domu Robotniczego.

Pod koniec października kolejarze przygotowali miasto do zrzucenia władzy austriackiej.

Herbaciarnia dworcowa

Jednym z najbardziej znanych miejsc w czasie wielkiej wojny w Nowym Sączu była Herbaciarnia Czerwonego Krzyża, mieszcząca się na dworcu kolejowym. Działała od 30 sierpnia 1914 roku. Koordynatorem herbaciarni był Bronisław Romański, zawiadowca CK Warsztatów Kolei Wschodnich w Nowym Sączu.

Herbaciarnię utworzyli Suchanek, Romański, Albina Małecka, Antoni Lewicki, Konstanty Heuman, Antoni Filip, Józef Zowak. W późniejszym okresie jej aktywnymi pracownikami byli: Suchankowa, Pazdanowska, Filipowiczowa, Chodacka, dr Henryk Nieć i Gustaw Wierzbicki.

Herbaciarnia nie mogłaby funkcjonować gdyby nie zaangażowanie kobiet. Pracowały tam głównie żony kolejarzy, oficerów i nauczycielki. Z racji, że była otwarta cały czas, wyznaczano około trzygodzinne dyżury. Kobietom w pracy pomagała także żeńska drużyna harcerska.

Sądeczanki pomagały żołnierzom oraz uchodźcom, od jakich wtedy się zaroiło w mieście. Choć była to pomoc doraźna, z całą pewnością miała dla przejeżdżających przez Nowy Sącz duże znaczenie. W 1915 roku, podczas tylko jednej letniej nocy wydano aż 2400  litrów herbaty. Oprócz herbaty, żołnierze dostawali w herbaciarni m.in. papierosy i kiełbasę. Zazwyczaj do herbaciarni wpadano jak po ogień, bowiem każdy obawiał się że odjedzie mu pociąg.

Było to miejsce gdzie można było dostać niezbędne rzeczydla rannych. Ludzie przynosili tutaj wszystko co mogło być przydatne dla żołnierzy. Ludność wiejska dawała jedzenie i mleko a mieszkańcy Nowego Sącza składali ofiary pieniężne. Aktywnie współpracowali chłopi m.in. z Gołkowic, Gabonia, Skrudziny. Wszystko dzięki doskonałej agitacji.

Zauważono, że żołnierze kupują chętnie słodycze bądź galanterię. Ceny po jakich nabywali te towary były jednak wysokie. Dlatego przy herbaciarni założono kram, który przynosił ogromne zyski. Sprzedawano w nim żywność i ubrania. W późniejszym okresie można było nabyć laski i kule drewniane, które ofiarowywało wiele osób i instytucji, jak m.in.hrabia Stadnicki, Zygmunt Ader, Szkołą Przemysłu Drzewnego w Zakopanem, Zakład św. Elżbiety w Podgórzu, redakcja Breslauer General – Anzeiger (zbiórka czytelników) i inni. Dzięki staraniom lekarza powiatowego dr. Niecia, Związek Krajowy Austriackiego Czerwonego Krzyża przeznaczył na działalność sklepiku subwencję.

Herbaciarnia zakończyła działalność w 1917 roku.

Zapomniani patrioci

Wielką, zapomnianą postacią w Nowym Sączu jest bez wątpienia Henryk Suchanek. Był duchem wszystkich poczynań niepodległościowych na kolei. Już w 1914 r. z warsztatów wysyłano na prośbę Jędrzeja Moraczewskiego 1000 łopatek polowych dla legionistów i plecaki, wykonane na gwałt w 1,5 tygodnia. Wszystkiego doglądał Suchanek. Przed inwazją rosyjską, zachowując trzeźwy umysł ukrył przezornie część maszyn a resztę ewakuował. Dzięki temu potem wróciły do Nowego Sącza. W Stanisławowie i Lwowie Rosjanie ograbili warsztaty z cennych maszyn.

Suchanek angażował się w działalność Herbaciarni Czerwonego Krzyża. Należał do założycieli kolejarskiej Polskiej Organizacji Wojskowej. Kiedy wybiła godzina niepodległości stanął na czele Tymczasowej Powiatowej Komisji Likwidacyjnej.

Znanym działaczem niepodległościowym był także Ryszard Mędlarski. Znalazł się wśród założycieli Polskiego Skarbu Wojskowego w 1911 r. Wcześniej, w 1909 r. stał w gronie założycieli Związku Walki Czynnej. Tuż po wybuchu wojny, 6 VIII żegnał na dworcu kolejowym wychodzących z Nowego Sącza przyszłych legionistów ze Związku Strzeleckiego. Razem z nim przemawiał inż. Firich, a całej uroczystości towarzyszyła muzyka orkiestry kolejowej.

Ważna rola męża opatrznościowego, przypadła Ryszardowi Mędlarskiemu w czasie okupacji miasta przez wojska carskie. Pomysł zastraszenia Rosjan, jakoby w dzielnicy kolejowej panowała cholera, zrodził się w jego umyśle. Dzięki temu żołnierze carscy daleko omijali te tereny miasta. Sam Mędlarski cały czas był w kontakcie z obozującymi wokół miasta legionistami Piłsudskiego. To on zdradził legionom pozycję wojsk i armat carskich, co znaczenie przyczyniło się do wyzwolenia miasta.

Kiedy powstała Polska Organizacja Wojskowa wśród kolejarzy, Mędlarski znalazł się ponownie wśród jej założycieli. W październiku 1918 r., w decydujących dla niepodległości momentach wszedł w skład Tymczasowej Powiatowej Komisji Likwidacyjnej. Warto pamiętać, że pierwszy wniosek w Radzie Miasta o przyznanie honorowego obywatelstwa Józefowi Piłsudskiemu,złożył Mędlarski i Woszczyńska.

Dzielnica kolejowa to "dzielnica wolności". Tutaj, w postępowym i wielonarodowym środowisku skupiono się pod sztandarami biało czerwonymi, a owocem tej solidarności stała się niepodległa Polska.

 

Łukasz Połomski

Herbaciarnia Czerwonego Krzyża na sądeckim dworcu. Fot. Fotopolska.eu Herbaciarnia Czerwonego Krzyża na sądeckim dworcu. Fot. Fotopolska.eu
Dzielnica kolejowa w Nowym Sączu. Dzielnica kolejowa w Nowym Sączu.
Dworzec kolejowy w Nowym Sączu (1887 r.). Dworzec kolejowy w Nowym Sączu (1887 r.).