NOWY SĄCZ - STYCZEŃ 1939 - ostatnie dni międzywojennego Sącza

Styczeń 1939 roku był mroźnym miesiącem. Sądeczanie żyli tradycyjnie kolędą i rozpoczynającym się karnawałem.

Gdzie odbył się najbardziej prestiżowy sylwester? Otóż w Kasynie Miejskim. Zapowiadano w prasie hucznie karnawał, który właśnie się rozpoczynał, a który był w 1939 r. wyjątkowo krótki. Ludzie spotykali się jeszcze na opłatkach, tak jak urzędnicy 14 stycznia w Domu Pierackiego. Życie kulturalne kwitło w najlepsze. Ciągle w prasie wychwalano Bolesława Barbackiego, który jesienią 1938 r. zdobył wyróżnienie w warszawskiej Zachęcie. Nowy Sącz przyjmował także objazdową wystawę radiową, która miała propagować to nowoczesne medium. Na początku stycznia Teatr Robotniczy odegrał Krowoderskie Zuchy w reżyserii Stefana Turskiego. Wśród sądeczan poruszenie wzbudziła wiadomość o odwiedzinach rodzinnego miasta przez Stefana Jarosza, znanego podróżnika. Dopiero co wrócił z wyprawy m.in. na Alaskę. Donoszono, że film z podróży Jarosza musiał być dodatkowo wyświetlany w Krakowie, bowiem cieszył się aż takim zainteresowaniem! Specjalnie dr Jarosz wystąpił dla szkół, a 17 stycznia spotkał się z mieszczanami w „Sokole”, dzień później zaś w Kinie Wiedza. Spotkania cieszyły się wielką popularnością. Warto odnotować, że 20 stycznia spotkał się komitet przygotowujący wydanie „Rocznika Sądeckiego”. Na czele zespołu stał dr Tadeusz Mączyński, pomysłodawca tytułu.

Lokalna prasa informowała sądeczan o tym co się dzieje na świecie i w Polsce. W styczniu poinformowano o zamknięciu 9 masońskich lóż w Polsce. Mieszkańcy naszego miasta byli – jak wszyscy ówcześni – podatni na stereotypy, a hasło, że masoni rządzą światem świeciło swoje sukcesy. 1 stycznia zmarł kardynał Aleksander Kakowski, postać bardzo znana w II RP. Na początku stycznia zmarł także Franciszek Kmietowicz, zasłużony burmistrz Krynicy, którego w kurorcie żegnały tłumy ludzi. „Głos Podhala” rozpisywał się jak wygląda nasza Ojczyzna po zmianie granic, czyli zajęciu Zaolzia w 1938 r. Pisano proroczo, że nadchodzący rok będzie bardzo ważny w polityce światowej (zob. zdjęcie).

W styczniu 1939 r. niemałą sensację w regionie zdobył pojawiający się piżmowiec, który powszechnie pojawiał się do tej pory na terenie Stanów Zjednoczonych. „Ubito” takiego zwierza między innymi w okolicy Biecza.

Mieszkańców dosłownie elektryzowały… ceny prądu. To taki mały dowód na to jak historia się powtarza! Otóż pod koniec grudnia 1938 r. Nowy Sącz, po wielu negocjacjach, został podłączony do elektrowni w Mościach. Mieszczanie drżeli przed wzrostem cen…

Z życia sportowego, warto odnotować turniej szachowy, jaki odbył się 11 stycznia w pomieszczeniach Czytelni Mieszczańskiej.

Miasto żyło jednak życiem codziennym, a tam nie brakowało tragedii i przykrych wydarzeń. Na początku miesiąca zdarzył się w mieście wypadek, który odbił się szerokim echem w regionie. Otóż niejaka Zofia Niemiec przechodziła przez tory kolejowe razem z dzieckiem. Prowadziła swojego synka za rękę. Nagle usłyszała gwizd pociągu, w związku z tym postanowiła się oglądnąć jak daleko jest lokomotywa – okazało się, że niemal za nią. W tym momencie się akurat poślizgnęła i upadła tak nieszczęśliwie, że pociąg ją rozjechał. Widok był wstrząsający, a na wszystko musiał patrzyć jej synek, który puścił rękę matki w ostatnim momencie… Ten rok nie zaczynał się więc dobrze.

Pod koniec miesiąca wydarzył się inny – wyjątkowo nieszczęśliwy wypadek. Franciszek Piętka upadł tak, że wbił sobie dwa kije, akurat w dwoje oczu. Sprawa wydarzyła się w Bielowicach, a nieszczęśnika zabrano do kliniki w Krakowie, gdzie próbowano go uratować. Niestety nie wiemy jak się sprawa zakończyła. Podobne nieszczęście miało miejsce w Rożnowie, gdzie Michał Tobiasz, mały chłopiec znalazł niewypał. Niestety potraktował go jak zabawkę, a bomba – pewnie z I wojny światowej – wybuchła i urwała dziecku dłoń oraz poraniła twarz. Tragedia wydarzyła się także w rodzinie Kowalczyków w Skrzętli. Małe dziecko wpadło do studni i się utopiło, a gospodarz i ojciec jednocześnie został skazany na 6 miesięcy więzienia za niedopilnowanie dziecka. Do wyjątkowej tragedii doszło w Białej Niżnej, gdzie niejaki Krok w czasie sprzeczki strzelił do kochanki Marii Dulak. Zabił ją na miejscu. Widząc swój czyn, kochanek próbował się zastrzelić, bezskutecznie. Chwycił wiec nóż i próbował się zadźgać. 6 głębokich ran – mimo pomocy lekarza – okazało się śmiertelnymi. Przyczyną tragedii była prawdopodobnie zawiedziona miłość Kroka do Marii Dulak – napisał „Głos Podhala”.

18 stycznia Nowym Sączem wstrząsnęła zuchwała kradzież Mendla Meilecha. Rabusie skradli mu biżuterię wartości 2500 złotych! Jaka to kwota? Olbrzymia: gazeta wówczas kosztowała 20 groszy, z parcela w Nowym Sączu około 1500 - 2000 złotych. Można więc sobie wyobrazić rozpacz żydowskiego kupca… Sądecka policja – często źle oceniana – jednak się wykazała i złapano całą szajkę. Co ciekawe była to kooperatywa żydowsko – katolicka (Grunfeder, Wiśniewski i Stein). Kilka dni później tytoń o wartości 200 zł skradziono Ozjaszowi Wernerowi. Sprawcami okazał się Leśniak z Chełmca i Mordarski z Trzetrzewiny. Prasa informowała także o kradzieży… szczęki Mari Smoleń w sądeckim Szpitalu. Mieszkańcy regionu wiedzieli, że w naszej lecznicy dzieją się prawdziwe cuda, ale żeby kraść protezę to było pionierskie. Ciekawą kradzieżą było podwędzenie Hotowiztom kołder… a prasa pisała prześmiewczo: ciepło nęci złodziei. Ludzie bulwersowali się napadami na kościoły, bowiem to akurat było plagą w naszym regionie. W styczniu 1939 r. dokonano świętokradztwa w Korzennej oraz w sądeckiej Farze. W Nowym Sączu złodzieje wyłamali drzwi główne i opróżnili skarbony.

Nie brakowało też chuligaństwa. W styczniu 1939 roku jeden z profesorów gimnazjalnych w Nowym Sączu musiał zamawiać szklarza, bowiem jego uczniowie… wybili mu szyby. Niestety nie podano, który to profesor, ale musiał nieźle zajść za skórę gimnazjalistów! A tak to życie biegło normalnie. Zatrzymano między innymi Stanisława Czyżyckiego z Nowego Sącza za opilstwo oraz innych rzezimieszków. Areszt raczej nie stał pusty.

Światli sądeczanie zdawali sobie sprawę, że nadchodzi trudny rok… Pisano o siódmym roku „załamania się światowego”.    

 

Łukasz Połomski

           

           

Ulica Grodzka w Nowym Sączu w okresie międzywojennym. Ulica Grodzka w Nowym Sączu w okresie międzywojennym.
Sądecka gazeta "Głos Podhala" przewidywał zbliżającą się katastrofę w 1939 r. Sądecka gazeta "Głos Podhala" przewidywał zbliżającą się katastrofę w 1939 r.