NOWY SĄCZ - SIERPIEŃ 1939 - ostatnie dni międzywojennego Sącza

Ostatni miesiąc pokoju to czas, kiedy było można wyczuć nadchodzący dramat. Im bliżej 31 sierpnia, tym bardziej gęstniała atmosfera w mieście. Ludzie stawali się nerwowi, coraz mniej pewni jutra.

Jak się okazało nowo wybrana Rada Miasta nie zebrała się w sierpniu. Lucjan Górka, który odwoływał się w sprawie wyborów skutecznie blokował ukonstytuowanie się nowego gremium. Planowano pierwsze posiedzenie rady zwołać do 15 sierpnia, a potem przesuwano je na pierwsze dni września. Wielka polityka pożarła lokalny samorząd. Wokół ratusza gęstniała atmosfera, na targu dochodziło do coraz większych pyskówek. Dowodem na to jest Żydówka z Naściszowej, która poróżniła się z polską przekupką i wykrzyczała jej, że Hitler da nam wszystkim w dupę i pójdziemy z Polski. Kobieta trafiła do aresztu za obrazę państwa.

Ostatnie wydarzenia patriotyczne w sierpniu były związane z Józefem Piłsudskim. 6 sierpnia przypadała rocznica wymarszu I Kadrowej. Z tej okazji podkreślano wszędzie 25 lecie czynu legionowego. Wielu sądeczan udało się do Krakowa na centralne obchody rocznicy, dlatego uroczystości w Nowym Sączu przeniesiono na 14-15 sierpnia. Obchód 14 sierpnia był naprawdę w Nowym Sączu imponujący – pisały gazety. Wzięło w nich udział całe miasto, był to pokaz wielkiej siły patriotyzmu. Wieczorem, na dziedzińcu zamku odbył się apel poległych. Wzięli w nim udział żołnierze 1 PSP, weterani POW i byli Legioniści, przybyli harcerze, sokoły i inne organizacje. Cudownie rozbłyskają reflektory – napisał „Głos Podhala” o iluminacji zamku. Rankiem, 15 sierpnia, na mszę św. przybyli wiceprezydent Krupa (prezydent Nowakowski wyjechał na urlop), a koncelebrze przewodniczył ks. Stec. Kazanie wygłosił prałat Cierniak, z ratusza patriotyczną mowę wygłosił kpt. Jeleń. O g. 10:30 odsłonięto na zamku tablicę pamięci poległych Legionistów. Poświęcił ją ks. Cierniak, a odsłonił Cyło. Następnie miała miejsce defilada z udziałem 1 PSP i byłych Legionistów, pośród których maszerował poseł Łobodziński. Po południu, w Ogrodzie Strzeleckim zorganizowano festyn i zabawę z udziałem orkiestry wojskowej. Na koniec dnia, w Domu im. Pierackiego miała miejsce akademia. Otwierał ją Łobodziński, a dni czynu legionowego wspominała pani Greffnerowa. Całość spinał śpiew chóru „Echo”. Późnym wieczorem Teatr Robotniczy wystawił „Gałązkę rozmarynu”.

Z życia kulturalnego warto odnotować informację prasową, że P. Danka Szaflarska ukończyła kursy w Warszawie i zatrudniona została w teatrze wileńskim. W Sączu była znana z  występu w sztuce Trafika pani generałowej. „Nowy Sącz literacki na antenie” – taką audycję 9 sierpnia można było wysłuchać w Polskim Radiu Kraków. Prowadził ją Wilczyska – Chruślicki. Pod koniec miesiąca ludzi wabił cyrk Staniewskich, który swoje namioty rozbił na placu Dąbrowskiego.

Prasa donosiła, że rozpoczyna się renowacja klasztoru oo. jezuitów. Ludzie byli zbulwersowani sposobem prowadzenia prac remontowych na Starym Cmentarzu. W latach 20. XX w. (rektorem był ks. Klamut) ze znajdującej się na nekropolii kaplicy zniknęły w tajemniczych okolicznościach dwa obrazy z XVI w. Obecnie „wywalono” na deszcz piękny pomnik nagrobny Bochyńskich Za to płacono kościołowi - grzmiała prasa, ale nic nie pomogło. Duszpasterzom kaplicy zarzucano akt profanacji grobu XIX wiecznego starosty!

Tymczasem nadal ludzie uczęszczali nad Dunajec. Nie brakowało tam złodziei. Ludwik Kanar stracił na plaży 120 zł i ubranie, a Gawlik Kazimierz zegarek warty 25 zł. Ludzie bulwersowali się znalezieniem ciała noworodka u ujścia Popradu do Dunajca.

Sądeczanie pożegnali w sierpniu ks. Jana Wnękowicza, długoletniego katechetę w Nowym Sączu. Pogrzebowi przewodniczył ks. Mazur, a wzięły w nim udział tłumy mieszkańców.

Sezon sportowy był w pełni. W meczu Metal Tarnów - Sandecja Nowy Sącz, nasza drużyna wygrała 0:3. Kolejny mecz z Legią Kraków Sandecja jednak przegrała 5:1. 20 sierpnia futboliści mieli wyjechać do Ostrowca.

Z ciekawszych i osobliwych wydarzeń należy odnotować, że Fischel Flaster, jadąc z Gołąbkowic do Starego Sącza zgubił worek kminku… Było w nim aż 30 kg przyprawy. W Nowym Sączu bawił sekretarz Fundacji Kościuszkowskiej w Ameryce, który w asyście Juliana Zubka zwiedzał okolicę.

W sierpniu 1939 r. był dosyć duży ruch w gospodarce. Na ulicy Jagiellońskiej 76 otworzył się zakład „Drukarnia Polska. Firma Chrześcijańska w Nowym Sączu” Ottona Ladenbergera. W Załubińczu planowano otworzyć fabrykę celulozy. Specjalna komisja techniczna dokonała właśnie pomiarów. Inwestycja miała być częścią COP – u a według pomysłodawców Nowy Sącz miał stać się niemal stolicą polskiej celulozy. Zakład miał zatrudnić aż 400 robotników, tak więc praktycznie likwidować problem bezrobocia.

Coraz gorzej zachowywały się niektóre osoby pochodzenia niemieckiego. W nocy z niedzieli na poniedziałek, 27/28 sierpnia, kilka młodych osób pod dowództwem Grubera podłożyło bombę na moście kolejowym w Jamnicy. Dywersanci zniszczyli jeden tor. Polskie władze natychmiast przeprowadziły rewizję w Dąbrówce Niemieckiej, gdzie ujawniły broń, amunicję, materiały wybuchowe i krótkofalówkę. W czasie śledztwa przesłuchano 100 osób. Kolejnej nocy z 28/29 sierpnia, wykryto w lesie w Łomnicy Zdroju i kościele ewangelickim w Nowym Sączu broń, amunicję i 200 opasek ze swastyką. Ponadto, 29 sierpnia dywersanci ostrzelali pociąg na linii kolejowej Ryto - Piwniczna. W tym czasie młodzi Niemcy próbowali rozkręcać szyny w Nowym Sączu. Tego samego dnia polski kontrwywiad aresztował 14 osób. Aresztowani pochodzili z Nowego Sącza, Dąbrówki Niemieckiej i Krasnego Potockiego. Wszyscy należeli do Jungdeutsche Partei, a co po niektórzy do Verband Deutscher Hochschuler in Polen. Oskarżono ich o dywersję i działalność szpiegowską. U Gustawa Deckera w Dąbrówce Niemieckiej znaleziono plan zamachu na most kolejowy w Kamionce Wielkiej. Mimo zatrzymań, 30 sierpnia próbowano zniszczyć tory kolejowe w Grybowie na rzece Białej. 31 sierpnia prasa napisała, ze kierownikami grupy dywersyjnej byli Maks Jenkner i student filozofii Oswald Decker.

Atmosfera robiła się niesympatyczna, a polskie władze rozumiały, że trzeba zacząć przygotowania do wojny. Bały się, że wróg użyje gazów i zaczęły przygotowywać ludność do obrony na wypadek wojny chemicznej. Organizowano ochotników do służby w nagłych wypadkach, przeprowadzano manewry,  przygotowywano kadry do nauczania, w jaki sposób obchodzić się z poszkodowanymi, rozpoczynano kursy pielęgniarskie, rozdzielano instrukcje na temat sposobu zachowania się w czasie ataku, uczono obchodzenia się z maskami i przeprowadzano ćwiczenia przeciwpożarowe. Tymczasem wszystko to nie przeszkadzało w normalnym życiu – wspominał koniec sierpnia Markus Lustig.

24 sierpnia ogłoszono mobilizację alarmową w wojsku. Młodzi chłopcy zgłaszali się do 1 PSP. Rezerwistów było tak dużo, że na potrzeby wojska oddano niemal wszystkie szkoły i urzędy, a niektórzy i tak nie znaleźli miejsca i ulokowali się w namiotach na łąkach. Ludzie byli chętni do walki, weseli, a zgromadzeni (czasem w strojach ludowych!) zachowywali się jak na pikniku patriotyczno – folklorystycznym. 26 sierpnia pododdziały 1 PSP były lokowane w przewidzianych dla nich miejscach. Zaczynała się budowa rowów strzeleckich i schronów przeciwlotniczych.

Od końca sierpnia rozpoczyna się masowy exodus ludności polskiej i żydowskiej, bowiem one głównie zamieszkiwały miasta. Owa ucieczka odbywała się najczęściej bez planu, byle na wschód. Uciekano też na wsie i do mniejszych miast. Od 30 sierpnia z Nowego Sącza datuje się większe, masowe ucieczki. Trochę niepotrzebnej paniki wzbudziły słowa kpt. Franciszka Czerwińskiego, który na zebraniu komitetów dzielnicowych oświadczył, że przewiduje pozostawienie miasta bez obrony.

Nadciągająca wojna pokrzyżowała wszystkie plany, inwestycje. Skłóciła ludzi i wprowadzała coraz większy chaos… Pod koniec sierpnia już nikt nie myślał o nowym roku szkolnym i o życiu codziennym. Oczekiwano katastrofy.

 

Łukasz Połomski

Widok z ratusza na sądecką farę. Fot. Arch. Widok z ratusza na sądecką farę. Fot. Arch.