"MORDOWAĆ TRZEBA PRZECIEŻ SYSTEMATYCZNIE" - z dziejów Zagłady mszańskich Żydów

Na obrzeżach miasta Mszana Dolna znajduje się masowy grób z czasów Holokaustu. Kryje się za nim jedna z najkrwawszych opowieści w naszym regionie, zbrodnia jakiej dokonał Heinrich Hamann, szef sądeckiego gestapo.

Mszana Dolna miała także swojego kata. Nazywał się Władysław Gelb. Od listopada 1939 r. był burmistrzem miasteczka. Gnębił nie tylko ludność żydowską, ale również polską. Był postrachem okolicy. O jego nadgorliwości wspominał Aleksander Kalczyński: Osobliwością na miarę krajową w Mszanie były żółte pasy – szmaty, którymi musieli się obwiązywać Żydzi. Był to pomysł Gelba. Po roku zastąpiono pasy gwiazdą Dawida. Do Mszany przesiedlano Żydów z Karkowa, Zembrzyc, Łodzi i okolicznych wiosek. W miasteczku mieszkało ich ok. tysiąca.

Warunki, jak w każdym getcie były fatalne. Dzięki „pomysłowości” burmistrza wszyscy Żydzi pracowali - nawet dzieci do 10. roku życia zbierały zioła i pokrzywy. Reszta wykonywała prace melioracyjne, sprzątali a w zimie odśnieżali. Ich pracy pilnował Józef Pajda, który często się upijał, co miało dwojakie skutki: albo katował ludzi, albo zasypiał. Ponadto przed pracą, o g. 4 rano na rynku wszystkim Żydom burmistrz robił gimnastykę. Nadzorował ją osobiście. Większość Żydów, aby uniknąć szykan ze strony Niemców sama ścięła pejsy i brody. Burmistrz stworzył także „Teatr Żydowski” złożony z starych, niedołężnych Żydów, którzy nie byli w stanie ściąć brody. Tańczyli i śpiewali przed pijanymi Niemcami. Od grudnia 1941 r. Gelb rozpoczął systematyczne ograbianie Żydów. Miała mu posłużyć do tego „Warta żydowska”, która była jego prawą ręką. Składała się z byłych wojskowych. I tu Gelb się przeliczył – należący do niej Żydzi zaczęli kupować broń i stanowili niebezpieczeństwo. Broń mieli im sprzedawać Niemcy. Dlatego „profilaktycznie” większość z nich rozstrzelano 1 maja 1942 r. w cegielni na Leszczynach. Udręką Żydów były kontrybucje, na które brakowało środków. W takiej sytuacji zwracali się oni do bogatszych obywateli, katolików, prosząc ich o pomoc. Nie odmówiono im jej. Dla całej okolicy przykładem był ks. Stabrawa, który przed wojną walczył o uniezależnienie się ekonomiczne ludności katolickiej od Żydów. Miał opinię antysemity. Obecnie w kazaniach Ksiądz nawoływał, że jest obowiązkiem nieść pomoc ludowi, z którego narodził się Chrystus. To co Ksiądz powiedział na kazaniu, stało się prawem, rozkazem. Żaden Żyd nie wyszedł z domu katolickiego głodny, bosy- wspominał Kalczyński

Judenratowi przewodniczyli kolejno: Stern, Joseka Turner i Dudek Langsam. Ten ostatni został zastrzelony za przechowywanie bez zameldowania właścicielki sklepu „Delka - obuwie” z Krakowa. Niewiasta ta w szoku nerwowym pobiegła do gminy krzycząc głośno, obiecywała Gelbowi worek brylantów za uratowanie jej życia. Gelb uspokajał i kazał prowadzić się na miejsce przechowywanych brylantów. Właścicielka wskazała budę psa na podwórku Langsama, pod którą były ukryte brylanty. Siostra Dudka na widok tego rabunku zwymyślała Gelbowi i jego pomocnikom, za co natychmiast ją związano i poprowadzono w kierunku urzędu gminnego. Po drodze w parku hrabiny Krasińskiej, Gelb zastrzelił ją i właścicielkę „Delki” – wspominał Kalczyńśki.

24 kwietnia przeprowadzono rejestrację ludności, a trzy dni później pierwszą większą egzekucję. W lipcu 1942 r. wezwano ludność do zapłaty ogromnej  kontrybucji. Po jej odbiór do Mszany Dolnej przyjechał z Nowego Sącza sam Hamann. Dzięki pomocy Polaków zebrano alkohol i jedzenie. Pijani gestapowcy w drodze powrotnej do Sącza zamordowali 36 osób. W sierpniu zarządzono kolejną kontrybucję, której już nie udało się zebrać. 19 sierpnia Gelb kazał Żydom zebrać się na placu w Olszynach o 5 rano. Mieli zabrać 10 kg bagażu i klucze do mieszkań, które oddali. Pogłoska głosiła, że zostaną wywiezieni na Wołyń. Burmistrz zarządził gimnastykę. Pośród zgromadzonych wybrano 130 najsprawniejszych. Resztę popędzono na wzgórze zwane Pańskim. Tam od kilku dni wykopany był sporych rozmiarów grób. Wszyscy już wiedzieli co ich czeka. Kazano się rozebrać w odległości 30 metrów od dołu. Tylko siostry Weissbergerówny i Frei stawiły opór, ale zastrzelono je. Według Sebastiana Flizaka siostry miały policjantowi „zdrapać psyk”. Józef Friedmann wspominał, że pierwszy Niemiec zastrzelił 200 osób, a gdy już nie mógł, zastąpił go drugi, który zastrzelił resztę, 700 osób. Obok stał Hamann i Gelb. Jakub Weissberger pisał, że w akcji brało udział tylko 6 esesmanów. Policjanci pilnowali porządku. Stały tam stoły pełnych wódki i żarcia. Niemcy mordowali według porządku niemieckiego, ściśle według spisu. Dwóch esesmanów siedziało przy stole, wywoływali nazwisko i imię ofiary z listy. Człowiek stojący nad grobem musiał potwierdzić swą godność, aby był porządek.

Według Weissbergera egzekucja miała trwać 8 godzin od 6 do 14. Dzieci wrzucano między trupy żywcem. W mieście słychać było strzały. Według części mieszkańców, na miejscu tragedii do września 1942 r. „ziemia tryskała krwią” i unosił się fetor. Masowy grób zasypano wapnem.

Zginęło wówczas 881 osób. Wśród zamordowanych były również rodziny katolickie pochodzenia żydowskiego, choć Gelb zapewniał, że nic się im nie stanie. Wieczorem wydano przyjęcie u Potaczka, a na ścianie wisiał napis „Mszana wolna od Żydów”. Mordować trzeba przecież systematycznie - podsumował później tę zbrodniczą akcję Samuel Kaufer i dodał o Hamannie i jego świcie: na drugi dzień widzimy tych masowych morderców, z minami uśmiechniętymi, jak gdyby w przededniu byli na małej wycieczce.

130 „szczęśliwców” zbierało rzeczy z domów żydowskich. Wysłano ich potem głównie do Auschwitz. Uratował się Leo Gatterer, który upamiętnił to wydarzenie. Dziś już nie żyje nikt, kto przeżył to piekło. Nie ma też Mozesa Afterguta…  Losy Gelba potoczyły równie ciekawie, co tajemniczo. W 1943 r. podczas libacji alkoholowej zastrzelił komendanta żandarmerii Wencla i uciekł do Lwowa. Tam ślad po nim zaginął.

 19 sierpnia pamiętamy o tej rocznicy i o tej strasznej zbrodni. Dziś w Mszanie Dolnej na całe szczęście o pamięć zabiega Pani Urszula Antosz – Rekucka z rodziną, z uczniami. To naprawdę niezwykłe dzieło, bowiem ciężko zapomnieć o tym co wydarzyło się na wzgórzu Pańskie.

 

Łukasz Połomski

Mężczyzna modli się na grobem masowym w Mszanie Dolnej - zdjęcie powojenne ze zbiorów Yad Vashem. Mężczyzna modli się na grobem masowym w Mszanie Dolnej - zdjęcie powojenne ze zbiorów Yad Vashem.
Pomnik znajdujący się w miejscu tragicznej egzekucji z sierpnia 1942 r. Fot. Yad Vashem. Pomnik znajdujący się w miejscu tragicznej egzekucji z sierpnia 1942 r. Fot. Yad Vashem.