MONIEK, WRACASZ DO SWOICH SĄDECKICH HAL - wspomnienie

Nie tak się umawialiśmy…. Jeszcze miesiąc temu zapraszał mnie do siebie, mówiliśmy, że może na przyszły rok w Starym Sączu. A dziś nie wiem co napisać i jak Go pożegnać.

Nasza znajomość nie była długa, ale intensywna. Moniek, prosty i zarazem niezwykły chłopak z Wierchomli, był jednym z najbardziej pozytywnych ludzi jakich znałem. Trzeba było widzieć, jak kochał Wierchomlę, jak kochał Stary Sącz. Zaciągał się górskim powietrzem i rozpoczynał swoje opowieści o szczęśliwym dzieciństwie, o wojnie, o wspaniałej i kochającej rodzinie jaką stworzył w Nowym Jorku. Tutaj, tak jak przysłowiowy góral z piosenki, żyl przeszłością i tęsknotą za rodzinnym domem. Wracał do swoich hal.

Długo będę słyszał wstrząsające historie, jak ta gdzie niemal został wyciągnięty z wagonu wiozącego ludzi do Bełżca, jak te z Auschwitz, Buchenwaldu, marszu śmierci. Przeżył tyle, że swoją historią mógłby obdzielić kilka osób. Do końca życia nie zapomnę Jego ręki, gdzie nosił wytatuowany numer obozowy. Był świadkiem tych tragicznych wydarzeń, o czym świadczył setkami, tysiącami spotkań w szkołach amerykańskich, gdzie zawsze opowiadał o Starym Sączu. Nie wiem, czy jest możliwe, żeby to piękne miasto znalazło słowa jakimi może Mońkowi podziękować. Był dumny, że jest stąd.

Kiedy wracał, oddychał przeszłością. Był w domu, a więc musiał mieszkać w Wierchomli, albo w górach. Oddychał szczęściem i łzami, szczególnie w lesie nad Popradem. Można sobie tylko wyobrazić, że niemal 90 latek płacze jak dziecko, a wokół miejsca egzekucji jego rodziny szumiał las. Przez liście drzew przebijało słońce, które niczym szkła witraży tworzyły niesamowity klimat i symbolikę tych spotkań. Kiedy pierwszy raz z nim tam byłem ledwie wysiadł z samochodu, a mimo 90 lat, biegł do pomnika, tak że nie mogliśmy nadążyć… Tam zostawił serce .Mońka nie ma, las nadal będzie szumiał, a te łzy, którymi opłakał miejsce straceń jeszcze długo tam nie wyschną.

Zawsze mogłem na niego liczyć. Kiedy rok temu ostatkiem sił pisałem swój doktorat, zadzwoniłem do niego w nocy. Rozmowa z nim przez Skype była jak ładowanie baterii.  Kiedy kilka tygodni temu odebrałem swój dyplom doktorski, Moniek zadzwonił i powiedział, że ma teraz doktora w rodzinie. Bo żyliśmy jak dziadek z wnukiem, zresztą tak mnie nazywał, co jest dla mnie zaszczytem. Niestety, niedługo potem dowiedziałem się, że jest poważnie chory. Ciężko było w to uwierzyć.

Miał wspaniałą rodzinę, taką samą jak on. Kochane córki, które do końca trzymały dziadka w nadziei. Dlaczego człowiek, który przeszedł tak wiele musiał jeszcze tak bardzo cierpieć?... Nie zbadane są wyroki boskie.

W minionym tygodniu odebrałem telefon z Nowego Jorku. Byłe przygotowany na to, że choroba szybko postępowała, ale nie, że aż tak szybko. Moniek mógł rozmawiać tylko chwilę, pozdrowił wszystkich, pytał o rocznicę 17 i 23 sierpnia, życzył powodzenia. Każde Jego słowo wyłapywałem ze słabego głosu. „Ufam, że się spotkamy” – zakończył. Jakby wiedział…

Dziadek Moniek na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Wierzę, że się spotkamy, bo co to by były za niebiańskie hale bez Mońka?

Do zobaczenia!

Łukasz Połomski

Spotkanie Mońka z nami - bożnica Bajs Nusyn, sierpień 2016 r. Spotkanie Mońka z nami - bożnica Bajs Nusyn, sierpień 2016 r.
Uroczystość likwidacji getta w Nowym Sącz - 23 sierpnia 2016 r. Moniek po 74. latach spotkał Markusa Lustiga.
Fot. E. Mikołajczyk. Uroczystość likwidacji getta w Nowym Sącz - 23 sierpnia 2016 r. Moniek po 74. latach spotkał Markusa Lustiga. Fot. E. Mikołajczyk.
Rocznica likwidacji getta w Starym Sączu.
Fot. Starosądeckie Info. Rocznica likwidacji getta w Starym Sączu. Fot. Starosądeckie Info.