MARZEC'68: BIAŁO-CZARNE SERCE NUSYNA - opowieść o rodzinie Lustigów

Był legendą Jagiellońskiej. Znał go cały Sącz, choć nie był rodowitym sądeczaninem. Do dziś niektórzy wspominają niskiego Pana spacerującego z laską po centrum miasta. Nustyn Lustig – miłośnik Sandecji i wielki kapitalista w komunistycznym Sączu.

Kto nie pamięta Nusyna?! To jeden z najbardziej zasłużonych sponsorów „Sandecji” w historii klubu. Jak wspominali Ci którzy go znali, Nusyn w życiu kochał tylko rodzinę i piłkę nożną. Dla nich nie szczędził zdrowia, czasu i pieniędzy.

Skąd pochodził, ciężko powiedzieć. Miejska legenda mówi, że urodził się w Odessie, choć są wersje, że tam gdzie się urodził była już przed wojną Polska. Na świat przyszedł w 1900 r., a w czasie wojny trafił na Syberię. Po 1945 r. przybył do Nowego Sącza, na Jagiellońską 12. Dlaczego do Małopolski? Tutaj mieszkała rodzina jego pasierbicy, a na wschodzie Nusyn stracił wszystko: majątek, żonę i całą młodość... Jak po wyzwoleniu Ruskie wkroczyli na ziemie wschodnie, a on tam wówczas mieszkał, to mu wszystko rozkradli. Miał jednak żydowska głowę do interesów i wkrótce znów był na swoim – opowiadał Zygmunt Żabecki, znany piłkarz „Sandecji”. W mieście nad Dunajcem Lustig prowadził liczne interesy, nie zawsze legalne dla ówczesnej władzy. Czasem sprzedawał dolary, kosztowności. Oficjalnie był kupcem – jednym z najbogatszych sądeczan.

Nusyn był dwa razy żonaty. Pierwsza żona zginęła w czasie Holokaustu. Druga żona Lustiga miała na imię Pola: Rosjanka, której mąż też zginął w czasie wojny. Wszyscy ją znali jako „Nusynka”. Wbrew obiegowym opiniom Lustig nie miał dzieci, a wychowywał dwie córki Poli: Tamarę i Żannę. Pierwsza została w Rosji po wojnie, druga przyjechała do miasta i zachwycała wszystkich swoją piękną aparycją. 

 Państwo Lustigowie byli bardziej malowniczy – pisała o nich Anda Rottenberg w książce „Proszę bardzo”. Wspominała Nusyna: wyglądał jak Benia Krzyk z opowiadań Izaaka Babla.  Pola była niewysoka i pękata, nosiła bardzo dużo złotych pierścionków i brylantowe kolczyki. Lubiła podkreślać zamożność – wspomina Anda Rottenberg. Lustigowa przyjaźniła się z jej mamą, bowiem obydwie rozmawiały po rosyjsku.

Nusyn za „Sandecję” dałby się zabić. Piłkarzom kupował ubrania, telewizory, lodówki, a nawet załatwiał… mieszkania. Był dla mnie jak Tata – mówi Czesław Pierzchała, słynny sądecki „Pele”. Futboliści wyjeżdżali na wakacje, a odżywiali się w najbardziej znanych restauracjach naszego miasta. Do legendy przejdą obiady fundowane przezeń w restauracji Imperial po każdym, nawet przegranym przez futbolową drużynę meczu – pisał Daniel Weimer.

Sympatycy „Sandecji” i futboliści pamiętali jak przeżył nagłą śmierć piłkarza Zbigniewa Opoki. Nusyn podjął nadludzkie wysiłki, żeby go uratować – sprowadził nawet chirurgów spoza miasta, opłacił niezbędne leki. Niestety nie udało się… Lustig przeżył tę śmierć, tak jakby stracił własne dziecko.

Kręcił się wokół zawodników Natan Lustig (Nusyn), Polak żydowskiego pochodzenia. Interesował się piłką nożną i przychodził na treningi i mecze Sandecji – wspominała Pani Marta, córka Tadeusza Klaczaka (piłkarza Sandecji) - Tata kupił od niego zegarek szwajcarski Delbanę, na raty. Po którymś dobrym meczu Nusyn przyszedł do Taty i powiedział: Tadek, my jesteśmy kwit! Mimo, że Tata zapłacił za zegarek dopiero dwie raty. Był to chyba rodzaj sponsoringu na miarę tamtych czasów. Zegarek należy do naszej rodziny do dziś i do dziś punktualnie odmierza czas. Zygmunt Żabecki opowiadał w wywiadzie dla redaktora Weimera, jak Nusyn nazywał go „Żabi” – wszystkich piłkarzy traktował jak rodzone dzieci. Pamiętaj, Żabi, że do wszystkiego musisz dojść sam. Że kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje. Ja tak wstawałem skoro świt i dorobiłem się majątku – opowiadał Lustig do Żabeckiego.   

W przybranej córce Nusyna - Żannie - kochało się pół miasta. Oczywiście największą miłością pałali piłkarze „Sandecji”… Miasto huczało od plotek o platonicznym uczuciu z Michałem Królikowskim, bramkarzem w KKS. Być może dlatego szybko wyszła za mąż. Żannę, prawdziwą piękność, bardzo młodo wydano za osobnika wystylizowanego na Ala Capone, co w moich dziecinnych oczach uchodziło za krzyczącą niesprawiedliwość – nie znałam jeszcze słowa mezalians – ale Żanna, o dziwo, nie wyglądała na zmartwioną – wspominała Anda Rottenberg. Mąż Żanny – Sender Wildfajer był człowiekiem obrotnym. Pochodził ze Starego Sącza, być może wojnę przeżył w Rosji, gdzie poznał przyszłą żonę. Prawdopodobnie on ściągnął Nusyna, czyli teścia do Sącza. Po wybudowaniu Domu Handlowego „Merkury” Sender był jego pierwszym kierownikiem! Tutaj żył i pracował, z radością cieszył się z narodzin córki Helenki.

Lustig, tak znana persona znalazła się wśród inwigilowanych przez SB. W latach sześćdziesiątych rodzina opuścił Polskę z familią i wyjechali do Izraela. Komunistyczne państwo nie chciało widzieć w swoich szeregach obrotnych kupców, ludzi inicjatywy do jakich należał Lustig i jego zięć. Wyjeżdżając zadbał, aby jego pieniądze trafiły do ukochanego klubu.

Nusyn Lustig zmarł w 1980 r. Spoczął w Kiriat Gat. Pola zmarła kilka lat temu, około 2010 roku.

Często do Sącza wracała Żanna z Senderem. Odwiedzali restaurację „Cichy Kącik” w Krynicy Zdroju. Wynajmowali nawet kierowcę taksówki, który woził Nusyna Lustiga po Sączu. Ostatni raz w Nowym Sączu byli kilkanaście lat temu. Niestety już nie żyją, ale pamięć o nich przetrwała w wielu sądeckich domach.

 

Łukasz Połomski 

 

Żanna i Sender w Krynicy, ok. 2002 r. Fot. ze zbiorów Anny Grygiel. Żanna i Sender w Krynicy, ok. 2002 r. Fot. ze zbiorów Anny Grygiel.
Żanna i Sender w Krynicy, ok. 2002 r. Fot. ze zbiorów Anny Grygiel.  Żanna i Sender w Krynicy, ok. 2002 r. Fot. ze zbiorów Anny Grygiel.
Żanna i Sender w Krynicy, ok. 2002 r. Fot. ze zbiorów Anny Grygiel.  Żanna i Sender w Krynicy, ok. 2002 r. Fot. ze zbiorów Anny Grygiel.
Żanna, Sender i córka Helena na cmentarzu w Nowym Sączu, ok. 1960 r. Fot. ze zbiorów Karoliny Lawitz. Żanna, Sender i córka Helena na cmentarzu w Nowym Sączu, ok. 1960 r. Fot. ze zbiorów Karoliny Lawitz.