HISTORIA JEDNEJ MIŁOŚCI - Wunsch i Citron

"Co zostało uczynione z wyższych uczuć dzieje się zawsze poza dobrem i złem "
(Friedrich Nitsche)

Wzajemne relacje między więźniem a strażnikiem były tematem niejednej analizy, badania czy dyskusji.  Niektóre z tych badań budzą kontrowersje jak chociażby słynny już eksperyment prof. Philipa Zimbardo z 1971 roku, który próbował w nim określić przyczyny dehumanizacji jednostki przebywającej w więzieniu.  Zagadnienie to wciąż stawia przed nami wiele pytań. Wciąż nie są one oczywiste zwłaszcza, kiedy badane relacje były lub są prawnie zakazane, dokonujące się poza obszarem rozsądku i przepisów. Nawet w obliczu czyhającej na każdym kroku śmierci.
Zakazane relacje, trudne wzajemne powiązania nie zawsze muszą być oczywiste, takie które możemy szybko określić, podporządkować nazwie. Bywa, że to co pośpiesznie nazwalibyśmy miłością, przyjaźnią jest związkiem bardziej złożonym, często jednostronnie celowym, zwłaszcza w relacjach zachodzących miedzy więźniem a strażnikiem, ofiarą a katem.
Pobyt w więzieniu jest dla człowieka poniżający. Miejsce to jako instytucja ma przemożny wpływ na ludzi. Twierdzi się, że jest  zdolne ono jest uczynić nawet ze świętego złoczyńcę. Sprawia, że przebywający w nim ludzie często nie są w stanie kontrolować biegu wydarzeń. To miejsce daje ogromne możliwości oddziaływania na innych, wykorzystania ich dla własnych celów. Nie inaczej było i zapewne bywa w więzieniach zarządzanych przez systemy totalitarne. Tak było w utworzonych przez nazistów w obozach koncentracyjnych.
Historia wzajemnej relacji miedzy  więźniarką; Żydówką Heleną Citron a Austriakiem, strażnikiem Franzem Wunschem jaka miała miejsce w największym  obozie koncentracyjnym II wojny Światowej KL Auschwitz, to moim zdaniem dzieje dwojga ludzi, których wszyscy pośpiesznie połączyli nazywając ich związek miłością, chociaż - jak postaram się to dowieść -  nie był on aż tak oczywisty.
Helena przybyła do obozu z Humania, miejscowości położonej we wschodniej Słowacji, niedaleko Bratysławy. Pochodziła z wielodzietnej rodziny. Była czwartym z siedmiorga dzieci. Ojciec - właściciel kąpieliska -  cieszył się dużą popularnością wśród miejscowej, żydowskiej społeczności.
Helena od najmłodszych lat wykazywała się nieprzeciętnymi zdolnościami tanecznymi i wokalnymi. Wróżono jej wspaniałą karierę.
Do obozu trafiła 26 marca 1942 roku, deportowana z Popradu pierwszym transportem wraz 998 innymi Żydówkami. Po przybyciu otrzymała nowe nazwisko, numer 1971. Podobnie jak inni deportowani do obozu miała być wykorzystana do najcięższej pracy. Czas jej pobytu był ściśle określony a wolność miała nadejść tylko jedną drogą.
Jednym z jej przełożonych był dwudziestojednoletni esesman, Unterscharfuhrer Franz Wunsch syn właściciela kilku sklepów w Drasenhofen w Austrii. W wieku 16 lat wstąpił do Hitlerjugden, rok później do SS. Walczył na froncie zachodnim, w Holandii, później przeniesiony do służby administracyjnej w KL Dachau. We wrześniu 1942 roku, a więc kilka miesięcy po przybyciu Heleny trafia do KL Auschwitz. Obejmuje nadzór nad więźniami zatrudnionymi w  magazynach mienia zrabowanego przybyłym do obozu, w tym nad Citronową.
Helena była piękną kobietą i nawet koszmarne warunki obozowe nie zmieniły tego. Trudno się więc się dziwić, że właśnie na nią zwrócił uwagę 21 letni Wunsch.
Swoje zainteresowanie Heleną wyrażał w różny sposób; a to poprzez dostarczanie żywności, a to poprzez ochronę w sytuacjach grożących życiu Heleny. Dla niego związek ten był szczególnie niebezpieczny. Z jednej strony zakaz bliższych  kontaktów z więźniami, z drugiej przepisy dotyczące ochrony krwi niemieckiej i oskarżenie o Rassenschande, za co groziła kara śmierci. Dla Heleny związek ten również był niebezpieczny ponieważ jej współtowarzyszki obwiniały ją o zdradę.

Początkowo, zaraz po przybyciu do obozu, Helena pracowała fizycznie w komandzie zajmującym się rozbiórką domów w Oświęcimiu. W trudnych warunkach, w śniegu, deszczu, zimnie, od rana do wieczora pracowała łomem, uderzając nim w ścianę budynku. Była to praca ponad jej siły. Osłabiona szybko zapadła na zdrowiu. Zachorowała na tyfus, który przy codziennych selekcjach mógł oznaczać tylko jedno- śmierć. Ratunek przyszedł nieoczekiwanie. Pojawiała się możliwość zmiany miejsca pracy, w komandzie pracującym przy mieniu pomordowanych. Była to ostatnia szansa. Pech chciał, że przy zmianie ubrania nie dopełniła obowiązku wymiany obuwia, a to zostało szybko zauważone przez kapo komanda i doniesione do nadzorującego komandem Wunscha. To miały być jej ostatnie chwile.
Od komory gazowej Helenę uratował szczęśliwy zbieg okoliczności. Wunsch miał urodziny, na których miała zaśpiewać właśnie Helena. Początkowo niechętna, w końcu zgodziła się. Wunsch zachwycony jej głosem postanowił zostawić ja w komandzie, czym uratował ją od  niechybnej śmierci.
Kilka dni później Wunsch ponownie ratuje Helenę, która po doznanym szoku przy sortowaniu ubrań w których rozpoznała odzież należącą do najbliższej rodziny przestała wykonywać polecenia nadzorującej ja kapo.
Relacje miedzy więźniem numer 1971 a strażnikiem, katem obozowym nabrały innych cech.  Wunsch starał się chronić Helenę, dostarczał jej nie tylko  pożywienie, ale też inne rzeczy niezbędne do przeżycia w obozie.
Helena dostrzegła zmianę tego człowieka, który pomimo iż miał opinię okrutnego strażnika w stosunku do więźniów,  to dla niej stał się inna osobą. Miała z tym jednak spore problemy. Wiedziała, że ta zależność przynosi jej korzyści, ale stawia ją w pozycji osoby kolaborującej dla własnych celów. Ich wzajemna relacja był związkiem na odległość zgodnie z obozową zasadą „sześć kroków od wroga”
Nienawidziła go, mundur który nosił wprawiał ją w ściekłość, przypominał jej, że ma on w sobie zapach unoszącego się nad kominami krematoriów dymu. Czuć było poniżenie i śmierć. Nie jedna plama na jego ubraniu pochodziła z krwi zamęczonych więźniów. Cóż z tego że ją chronił, ale innych zabijał.
Dzięki swojej pozycji Helena mogła pomóc innym, ale to sprawiło że nie mogła uwolnić się od swojego nadzorcy. Popadła w zależność, z której trudno było się jej wycofać. Stał się niezastąpionym opiekunem jej i niektórych współwięźniarek. Z czasem Helenę zaczęto nazywać Królową Ester w nawiązaniu do biblijnej królowej, która ocaliła swój naród.
Nie zmieniło to jednak faktu, że pozycja jaką dzięki temu uzyskała budziła zazdrości czy wręcz nienawiści innych więźniów. Za czyny Wunscha ją obwiniano, jakby to ona była za nie odpowiedzialna. Często grożono jej śmiercią. Rzucano w nią różnymi rzeczami, raniąc jej twarz,  przez co stawiano ja i nie tylko ją w trudnej sytuacji. Wunsch dopytywał o przyczynę powstałych skaleczeń. Gdyby powiedziała kto to uczynił i dla czego, skazałaby tym samym tą osobę na pewna śmierć. Dla niektórych współwięźniarek była zdrajczynią, kolaborantką. Ona sama czuła się winna.
Ich związek nie mógł  zostać niezauważony.  Nie mogli spotykać się na osobności. Nigdy miedzy nimi nie doszło do zbliżenia. Samej Helenie, pewnej nocy przyśnił się ojciec nakazujący jej, by była dumną Żydówką i pamiętała z skąd pochodzi.
Któregoś dnia Wunsch zranił się w rękę i nakazał aby, to Helena opatrzyła mu ranę. Nie chciała tego zrobić , pomimo nalegań współtowarzyszek obawiających się reakcji strażnika. Zmuszona poszła do baraku szpitalnego, ale nie opatrzyła rany, mówiąc do zaskoczonego Wunscha, że nie będzie obwiązywać ręki, która tak wielu zabiła. Zdenerwowany Wunsch wycelował do niej z broni, jednak nie pociągnął za spust. Helena wyszła.
Zachowanie Wunscha zwróciło w końcu uwagę jego przełożonych. Nie chciano karać go za pohańbienie krwi ze względu na niepożądany rozgłos. Ukarano go za kradzież mienia należącego do Rzeszy. 
Tymczasem Helena coraz śmielej zaczęła wykorzystywać swoją pozycję. Coraz częściej prosiła o pomoc. W sumie dzięki temu miała uratować około 21 osób, w tym jej siostrę Szoszanę.
Jesienią 1943 do obozu trafił kolejny transport z Humania. Współtowarzyszki poinformowały ją, że dostrzegły wśród podążających do komory gazowej jej siostrę wraz dziećmi. Helena postanowiła ratować ją za wszelką cenę. I znów z pomocą przyszedł jej opiekun. W ostatniej chwili wyciągnął Szoszanę z objęć śmierci. Nie mógł uratować jej dzieci. 
W chwili, kiedy siostra dowiedziała się co stało się z jej dziećmi rzuciła się na Helenę krzycząc i starając się ją zabić z to, że uczyniła to wyłącznie po to by nie być samą w obozie. Nigdy jej tego nie wybaczyła.
W styczniu 1945 roku Wunsch ponownie ratuje Helenę. W dniu, kiedy ewakuowano więźniów zaopatrzył ja w ciepłą odzież. To uratowało ją przed zamarznięciem.
Kiedy widzieli się po raz ostatni, zaproponował jej spotkanie w Wiedniu. Helena wybrała inną drogę, do Izraela. Tam osiadła, wyszła za mąż i urodziła dwójkę dzieci. Wunsch również ożenił się.
Spotkali się raz jeszcze w 1972 w Wiedniu. On siedział na ławie oskarżonych. Zarzucono mu zbrodnie wojenne popełnione w Auschwitz.  Helena przybyła jako świadek. Jej siostra odmówiła uczestnictwa w procesie.
Siedząc naprzeciwko swojego opiekuna, strażnika będącego jednocześnie katem nie chciała nawet spojrzeć na niego. Wewnętrznie była rozdarta, targana sprzecznościami uczuć. Opowiedziała prawdę. Zeznawała przeciwko niemu. Opowiadała jaki był dla innych, kiedy w chwilach napadów szaleństwa, w furii  bił więźniów do czasu aż ci nie konali. Kiedy sędzia zmusił ją do spojrzenia na oskarżonego w celu zidentyfikowania go -  zemdlała.
Zauważyła podczas procesu, że żona Wunscha ma identyczne jak ona uczesanie. Zastanowiło ją to. Szybko jednak musiał stwierdzić, że proces stał się dla niej koszmarem. Znów oskarżono ją o zdradę, o to, że przyjechała wyłącznie ratować swojego zbawcę. Dostawała listy z pogróżkami, wysłuchiwała obelżywych wyzwisk w telefonie.
Wunasch po procesie wycofał się z życia społecznego, do końca wierzył, że czynił dobrze. Zmarł w 2009 roku.  Helena zmarła w 2005.
Historia tych dwojga ludzi dowodzi racji o skomplikowanych relacjach międzyludzkich, o nieoczywistych zachowaniach w cieniu powszechnej śmierci, poza rozsądkiem i obowiązującym prawem. Ta historia stawia również pytanie czy to jest -  jak się powszechnie przyjmuje  - obraz miłości? Czy zmieniła ona oboje z nich w inne osoby ?
Spróbujmy na opisany związek spojrzeć nieco inaczej niż  możemy wyczytać w powszechnie dostępnej na ten temat literaturze. Zastanówmy się czy nie jest to związek oparty na dominacji psychicznej strażnika nad więźniem, kata nad ofiarą? Metodzie, jaką często stosują sprawcy dominacji dla zniewolenia drugiej strony? Metody, która cechuje się zadziwiającą konsekwencją.
Pierwszym krokiem takiego związku jednostronnej dominacji jest zniewolenie ofiary. Helen była już zniewolona fizycznie co ułatwiło Wunschowi działanie. Cel został pogłębiony poprzez przejęcie pełnej kontroli nad poczynaniami Citronovej, prawie w każdym aspekcie jej obozowego życia. Wunsch nie zadawalał się tym. W poczuci usprawiedliwienia własnych czynów starał się wypracować szacunek, jakim miałaby go obdarzać więźniarka, szacunek połączony z wdzięcznością za każdy przeżyty dzień, a nawet z miłością. Wszystko po to, aby stworzyć ofiarę z własnej woli. Wielu więźniów wspomina o tej nieoczywistej zależności prześladowcy od ofiary. George Orwell w swoim dziele Rok 1984 pisał; „nie zadawala nas wymuszony posłuch ani nawet najbardziej pokorna uległość. Kiedy wreszcie pokajasz się przed nami, zrobisz to całkiem dobrowolnie (…) my go musimy nawrócić opanować jego umysł zrobić z niego naszego człowieka. Wypalamy z jego mózgu wszelkie zło i ułudę; przeciągamy go na naszą stronę nie pozornie lecz z duszą i ciałem”.  Strażnicy często wymagają od swoich więźniów nie tylko posłuchu, ale również wdzięczności.
Aby przejąć kontrolę nad ofiarą potrzebna jest systematyczna, stale powtarzająca się sytuacja osłabienia ofiary poprzez wyizolowanie jej, pozbawienia związków z innymi. Tak też to robił Wunsch. Jego działanie skierowane na pomoc tylko dla Heleny skutkowało jej odosobnieniem, poczuciem winy, że jest zdrajczynią, kolaborantką. Miało to na celu wywołanie w ofierze przerażenia i bezradności oraz zniszczenia jej własnego „ja” w relacjach z innymi.
Chociaż przemoc stanowi jeden z elementów dominacji, to jednak sprawca może używać jej rzadko. Stała groźba śmierci czyhająca na każdym kroku w Auschwitz miała lepsze oddziaływanie niż przemoc fizyczna. Niekontrolowane wybuchy agresji, znęcanie się nad innymi, o czym wspomina Helena, doprowadzają ją do przekonania, że Wunsch pomimo swojej postawy jest niezastąpiony, wszelki opór, jeśli chce się przeżyć, jest niepotrzebny, a lepszą pozycję, lepsze jedzenie można kupić uległością. Wunsch sprawia, że Helena jest mu wdzięczna za uratowanie jej życia. Kilkakrotnie uratowana, paradoksalnie zaczyna postrzegać w Wunschu swojego wybawcę.
Franz Wunsch poprzez swoją zwierzchność, pełną kontrolę Citronovej, obserwację, ustanowił zależność opartą na osłabieniu i zmiękczeniu ofiary. Nadzieja na lepsze jedzenie, lepszą pracę, możliwość uzyskania innych korzyści osobistych, w tym ratunek siostry, stała się pokusą nie do odparcia, zwłaszcza dla osoby długo pozbawionej możliwości zaspokajania podstawowych potrzeb,  szczególnie w tak koszmarnych warunkach. Obdarzanie ofiary łaskami znacznie silniej torpeduje psychiczny jej opór niż nieustanne nękanie i zastraszanie, zwłaszcza w warunkach izolacji, w których to Helena stała się bardziej zależna od swojego strażnika. Nie tylko decydował on o jej życiu lub śmierci, zaspokajaniu potrzeb, ale również był źródłem informacji, a nawet emocjonalnego wsparcia (liściki do Heleny, w których zapewniał ja o swojej nad nią opiece i wizji życia po wojnie). Im bardziej Helena była przerażona, tym bardziej uzależniała się od jedynej dostępnej relacji w związku ze swoim strażnikiem. W nim też zaczynała dostrzegać ludzkie odruchy, a z czasem patrzeć na świat jego oczyma.
Długotrwałe więzienie i izolacja (od 1942-45), ciągłą obawa o życie stworzyła miedzy tym dwojga więź jaka zapewne nigdy by nie powstała w innych warunkach. Nierzadko w takich przypadkach ofiary akceptują swoich prześladowców a relacje te postrzegają jako podstawowy warunek przetrwania. Ofiary widzą w swoich katach wybawicieli, a tych rzeczywistych się boją.
Jest jeszcze jedna zmiana, jaka zachodzi w więźniach podczas ich długotrwałego pobytu w odosobnieniu a mianowicie zmiana dotycząca ich tożsamości, ich psychicznej struktury „ja”, która została zniszczona poprzez proces dehumanizacji. Helena w Auschwitz nosiła nazwisko 1971. Wizerunek własnej osoby, poczucia kobiecości został w niej zniszczony. Wyobrażenia siebie w relacjach ze współwięźniarkami zostało opuszczone i zwyciężone. Stała się kimś innym.
Helena, stając przed sędzią, zeznając w sprawie swojego oprawcy, musiała oprócz brony Wunscha mówić prawdę. Prawdę o tym, kim był Franz. Katem czy wybawcą? Zapewne znów powróciły do niej odczucia poddania się, zależności a równocześnie aktywnego oporu. Zapewne w swoim obozowym życiu, kierowała się ideałami, o których przypominał jej ojciec podczas koszmarnych snów na obozowej pryczy. Poświęciła je nie tylko dla siebie, lecz również dla innych, ale czy tym samym nie postawiła  siebie w roli wspólnika kata, osobę złamanej, nie zdolną nawet do złości, obarczonej ciężarem przeżyć?
Sama nie potrafiła do końca nazwać tego, co właściwie czuła do Wunscha. Była przekonana, że on darzył ja miłością, taką na sześć kroków.
Kiedyś, przed śmiercią opowiedziała o tym związku swojemu mężowi. Wysłuchał ja. Zrozumiał.

Artur Franczak

 

Ilustracja-źródło: www.dailymail.co.uk