HENRY SPERLING (1922-2020)

16 kwietnia 2020 r. zmarł Henry Sperling, jeden z ostatnich starosądeckich Żydów. Najprawdopodobniej był ostatnim, który przebywał w tamtejszym getcie. Odszedł spokojnie, we śnie w 98 roku życia.

Urodził się w lutym 1922 r. w Stadłach koło Nowego Sącza. Wieś była zamieszkana głównie przez osadników niemieckich, ale wszyscy żyli ze sobą w przyjaźni. Do synagogi uczęszczali w Starym Sączu, zresztą już w USA w jego nowojorskim domu znajdowało się oprawione zdjęcie tego budynku. Wisiało w honorowym miejscu, bo Henry do krainy lat dzieciństwa wracał myślami często. Miał brata Leona, Szymona i Jidla, siostrę Reisel - wychował się w religijnym domu. Ojciec miał na imię Jakub, matka Miriam. Rodzina co sobotę i święta wędrowała do Starego Sącza, gdzie z innymi Żydami uczestniczyli w modlitwach. W 1939 r. rozpoczęła się II wojna światowa, cały świat młodości Henrego runął. 

Henry trafił do getta w Starym Sączu. Szybko okazało się jednak, że był sprawnym mechanikiem samochodowym, co dla Niemców było bardzo cenne. Już przed wojną wykazywał zdolności techniczne, teraz je tylko udoskonalał - stał się fachowcem. Okupanci często zlecali mu naprawy pojazdów, także w Nowym Sączu. Miał naprawiać osobiście samochody samego Hamanna. Mimo to, ciągle był więźniem starosądeckiego getta, w którym tkwił z całą rodziną.

17 sierpnia 1942 r. został zmuszony do kopania dołu  w lesie na Piaskach. Nie wiedział po co i dla kogo. Co myślał w tym dniu? W tym czasie na targowicy Starego Sącza odbywała się selekcja - getto było likwidowane. Popołudniu tego dnia zabito jego rodzinę, a ich ciała spoczęły w przygotowanych grobie na starosądeckich Piaskach. Ciężko powiedzieć czy właśnie tam zgięli jego bliscy i rodzice, czy zostali wywiezieni do Nowego Sącza, a następnie do Bełżca. Tego się nie dowiemy. 

Henry trafił do Nowego Sącza, gdzie 23 sierpnia 1942 r. miała miejsce likwidacja getta. Stanął na łące nad Dunajcem, gdzie Hamann wybrał "fachowców". Sperling miał szczęście. Niemal wszyscy pozostali zostali wysłani do Bełżca i tam zagazowani. Henry ocalał razem ze swoim bratem Leonem. Rozpoczęła się ich obozowa tułaczka. 

Sperling trafił do obozu w Wieliczce, Mielcu, Flossenburg, Leitmeritz, Mathausen i Gusen. Z tej tragicznej trasy pozostał mu do końca życia wytatuowany napis KL. W Gusen doczekał wyzwolenia z rąk amerykańskich żołnierzy. Po zakończeniu wojny zdecydował się na emigrację do USA, razem ze swoim bratem Leonem. Do Polski nie mieli zamiaru wracać, nikt nie przeżył. Zamieszkali w Nowym Jorku, gdzie żyli także inni starosądeczanie jak Moniek Goldfinger, Moniek Goldberg. Do końca swoich dni wszyscy mieli ze sobą kontakt. Henry odszedł jako ostatni z nich.

Sperling nie chciał odpuścić oprawcom swojej rodziny. Swoje przeżycia opisał w relacjach złożonych w Muzeum Holokaustu. W latach 60. Henry dowiedział się, że złapano Hamanna - kata Sądecczyzny i jego rodziny. Nie zawachał się i wystąpił jako świadek na procesie Hamanna (szefa sądeckiego gestapo), który toczył się w Bohum. Kiedy Niemiec zobaczył Sperlinga w sądzie, krzyknął: O, mój mechanik! Henry miał mu plunąć w twarz. Taką historię powtarzano jeszcze długo po wojnie.

Był wspaniałym dziadkiem, z poczuciem humoru – napisała o nim wnuczka Aviva. Do końca życia był wierny religii, której nauczył się w rodzinnych Stadłach. Pozostawił po sobie żonę Malę i wspaniałą rodzinę. Spoczął w Nowym Jorku. 

 

Łukasz Połomski

 

Fot. archiwum rodzinne Sperlingów.

Henry Sperling z rodziną. Henry Sperling z rodziną.
Henry Sperling. Henry Sperling.
Henry Sperling z żoną - lata powojenne. Henry Sperling z żoną - lata powojenne.
Henry Sperling z prawnuczką. Jedno z ostatnich zdjęć. Henry Sperling z prawnuczką. Jedno z ostatnich zdjęć.