FRANCISZKANSKA 4 - krótka historia zapomnienia

Franciszkańska 4 – przedwojenne szyldy, czyli krótka historia zapomnienia
Na wiosnę tego roku, z budynku przy ul. Franciszkańskiej odpadł tynk i odsłonił przedwojenne szyldy sklepowe. To miało być nasze wielkie, tegoroczne odkrycie. Tymczasem okazuje się, że wkrótce przedwojenne szyldy zostaną zatynkowane.
Co tracimy? Poczytajcie o historii tej kamienicy, o losach jej mieszkańców. Szyldy zachowywały ich historie a kamienica stała się nieodłącznym elementem naszych spacerów po Starym Mieście.
Kamienicę na rogu ulicy Berka Joselewicza i Franciszkańskiej zaprojektował w 1902 roku Zenon Remi. Została zbudowana na miejscu starych budynków, które spłonęły w pożarze miasta w 1894 roku. Warto zaznaczyć, że dwupiętrowy budynek należał do rzadkości w naszym mieście. Można było ich wyliczyć kilka. Od początku istnienia, kamienica była zamieszkana w większości przez Żydów. Mieszkali tam też katolicy. Parter służył jako przestrzeń usługowa, zaś na piętrach mieszkali ludzie. Jest to jedna z nielicznych kamienic w tej części miasta, które przetrwały II wojnę światową i okres powojenny.
Sklep spożywczy przed wojną prowadził tutaj Izrael Silbiger, który przeżył II wojnę światową. Miał trójkę dzieci. Jako mały chłopiec do sklepu wbiegał jego najmłodszy syn, również Izrael. Potem przyszła wojna i chłopiec został zamknięty w getcie. Był świadkiem masakry i egzekucji 29.04.1942 roku. W kamienicy obok (pod numerem 8), gdzie zamordowano wszystkich mieszkańców, zginął m.in. jego wujek, rabin Jakub Ehrlich z rodziną. W sierpniu 1942 r. w Bełżcu zamordowano całą rodzinę Izraela: w tym rodziców i brata. Chłopiec został wybrany do sprzątania w getcie i razem ze 100 osób został zakwaterowany na ulicy Kazimierza Wielkiego. Z Nowego Sącza trafił do Tarnowa, potem Szebni i obozu w Auschwitz. Był świadkiem śmierci Maksa Volkmana, byłego komendanta policji żydowskiej w getcie sądeckim, wielkiego zbrodniarza. Z Auschwitz szedł w marszu śmierci do Buchenwaldu. Tam stał się cud – spotkał swojego starszego brata Zalke. Starszy z Silbigerów zmarł na miesiąc przed wyzwoleniem Buchenwaldu, zaś Izrael przeżył aby świadczyć o przeszłości. Wyjechał do Izraela, gdzie założył rodzinę.
Pierwszym napisem, którym odkrył odpadający tynk była reklama sklepu Klafterów. Była to znana w Nowym Sączu rodzina rzeźnicza. W tym budynku prowadzili jeden ze swoich sklepów lub jatkę rzeźniczą.
Wiemy, ze w kamienicy znajdował się sklep spożywczy H. Einchorna i Zine Eisenberg. Delikatesy prowadziła tutaj Jetta Weinberger. Od 1926 r. prowadził tutaj sklep galanteryjny Naftali Weinberger. Tutaj także mieszkał z ojcem Lezerem. Inny członek rodziny, Tuba Weinberger od lat 30. prowadził tutaj sklep z naftą. Towary żelazne sprzedawał pod tym adresem Mojżesz Weinstock, który pochodził z Czchowa. Na kamienicy zachował się szyld reklamujący materiały budowlane, który reklamował właśnie jego sklepik.
W kamienicy mieszkały znane rodziny kupieckie.  Przed wybuchem wojny mieszkała tutaj Gitel Ehrman oraz Hirsch, Peisach i Manke Einhornowie.  Na piętrze mieszkała także rodzina radcy skarbowego Michała Topfera.
Odsłonięty fragment szyldu przy ulicy Franciszkańskiej to nie pierwszy taki przypadek w mieście. Wcześniej w podobny sposób odkryto oryginalne szyldy przedwojennych sklepów na elewacjach dwóch budynków przy ulicy Lwowskiej. Na zachowanie reklam decydujący wpływ miał właściciel budynku.
Nie rozumiemy, że ktoś nie chce zachować śladów przeszłości. Nie chodzi o to, czy jest to przeszłość polska, żydowska, niemiecka, łemkowska – każda zasługuje na pamięć. Zamiast zatrzymywać się przy napisach, będziemy w tym miejscu opowiadać historię o tym, jak łatwo zapomnieć.
Łukasz Połomski