DZIECKO CUDU, CZYLI OD RUDERY DO PAŁACU - historia Jagiellońskiej 15, cz. 1

Mało kto w Sączu zna legendę o początkach tego budynku. Większość przedwojennych mieszkańców miasta kojarzyło kamienicę z rodziną Englädnderów. Ich dom był jednym z najokazalszych budynków w centrum miasta.

Historia budowania majątku Englädnderów to długa opowieść. Jej ważnym epizodem jest jedno z ciepłych letnich popołudni w XIX - wiecznym Sączu. Sądecki cadyk Chaim Halberstam mieszkał w okolicy zamku. Wracając z mykwy ulicą Kazimierza do domu postanowił zajrzeć do małego „pubu” Englädndera. Jak nigdy kupił sobie piwo okocimskie, zaś wychodząc pokazał je swoim chasydom mówiąc, że to najlepszy alkohol jaki pił. Wrócił jeszcze do szynku i dokupił kilka butelek. Lepszej reklamy nie trzeba było – wszyscy pielgrzymi zanim przyszli do cadyka, musieli skosztować piwa Englädnder! Za 5 lat rodzina karczmarza miała sieć restauracji w Sączu, za 10 postawiła tę i jeszcze jedną kamienicę na Jagiellońskiej, a za 15 lat mieli jedną z największych fabryk wódki w Galicji. To był prawdziwy cud cadyka!

Zanim jednak powstała piękna kamienica, niemal w tym miejscu istniała zapadła rudera Ameisenów. Jednym z właścicieli nie istniejącego domu był dr Adolf Ameisen z Nowego Sącza, prawnik w Przemyślu, oraz dr Mojżesz Ameisen z Krakowa. Oni w Sączu nie mieszkali, na miejscu była starsza Pani Bronisława z Amaisenów Rossenwaserowa, która za żadne skarby nie chciała usunąć swojej chaty ze środka najbardziej reprezentacyjnej ulicy Sącza! Żeby było zabawniej, sama mieszkała pod koniec życia w Ciężkowicach, a jej dzieci reperowały chatkę. Namawiał ją do tego syn, dr Maurcy Ameisen, znany lekarz w Nowym Sączu. Sam wystawił sobie okazałą kamienicę naprzeciwko Plant. Starsza Pani wiedziała jednak swoje. Dopiero po jej śmierci udało się to zrobić, a grunty nabyli Englädnderowie. Dosłownie kilka tygodni wcześniej negatywną opinię dla stanu nieruchomości wstawił Fryderyk Pordes, który zajmował się budową kanału w tym miejscu.

 Okazało się, że oprócz fatalnych warunków sanitarnych w domu, zaczęły pękać ściany – frontowa oraz działowe. Podłogi i sufity były przegnite, zarażone wilgocią. Pisano o wielkich nieporządkach, także na podwórzu: nagromadzenie w kącie podwórka nieczystości rozmaitych, które gnijąc zatruwają wyziewami powietrze. Wszędzie leżały śmieci. Stwierdzono brak wychodków, co nie było zgodne z jakimikolwiek standardami. No chyba, że ze standardami galicyjskimi. Dojście do wychodków na I piętrze groziło śmiercią. Parcelę sprzedano po długich targach, a stary dom zburzono w 1911 r.

Inwestorami nowego domu stali się: Sara Engländer z Sambora oraz Samuel Engländer. Dom zaprojektował inż. Fryderyk Pordes, bardzo ciekawa postać. Brał udział w projektowaniu kanalizacji w Nowym Sączu, był właścicielem dóbr w Dobrej koło Limanowej. Przepiękny projekt Pordesa nawiązuje do wiedeńskiej secesji i jest unikatowy w całej starówce. Sara Engländer obwieściła magistratowi 27 listopada 1913 r. o zakończeniu budowy. Komisja magistracka wskazywała na pośpiech w budowie i niedbałe wykonanie schodów w budynku, szczególnie na poddasze. Zapisano, że zimą mogą zamarzać, co stanowi „niebezpieczeństwo dla życia ludzkiego”.

Jeszcze przed I wojną światową swoją kancelarię adwokacką uruchomił w oddanym domu dr Adolf Neuberger, rodem z Krakowa. Na parterze, tak jak było według planu umieszczono lokale usługowe. Miasto w 1914 r. interesowało się… kufrem ślubny Englädnderówny z Jagiellońskiej. Straż skarbowa otrzymała informację, że zamiast wyprawki młodej panny, w skrzyni przemycano różne towary, a szczególnie nielegalną sacharynę. Urzędnicy wtargnęli do mieszkania Englädnderów, żądając otwarcia kufra. Wystraszone kobiety, który były w domu nie miały klucza - miał dojechać do Pani Młodej. Staż nie czekała na przesyłkę - wezwała ślusarza Plichtę, który otworzył skrzynię lecz w środku było tylko ubranie…

W latach 30. właścicielami domu nadal byli Sara i Salomon Englädnderowie. Ojciec rodziny, wraz ze wspólnikami prowadził wielką fabrykę wódki, wina i rosolisów w Dąbrówce Niemieckiej. Należał do najbogatszych mieszczan. Częściowo udziały w kamienicy miała Erna Lwow. Ważną postacią był dozorca, Pan Marian Dajków, który z żoną Rozalią zajmował izbę przy wejściu od strony ul. Wałowej. Englädnderowie mieszkali w najokazalszym mieszkaniu, które składało się łącznie z 4 pokoi i kuchni.

Właściciele budynku z biegiem lat stawali się bardziej liberalni. Pod dach swojej kamienicy bardziej byli skłonni przyjmować syjonistów niż ortodoksów. Kogo to jednak w Sączu obchodziło? Wszyscy żyli ze sobą w zgodzie, Polacy z Żydami mieszali się w spacerach na Jagiellońskiej. Tam samo lokatorzy, o których już wkrótce.

 

Łukasz Połomski

Kamienica w czasie remontu (2019 r.). Kamienica w czasie remontu (2019 r.).