CO SIĘ STAŁO Z OLEŃKĄ? - poszukiwania żydowskiej dziewczynki z Popardowej

Odkrywana przez nas tajemnica zbrodni w Popardowej pozostawia dla nas jedną tajemnicę. Mimo intensywnych wysiłków, od niemal roku, nie udało nam się odnaleźć informacji o Oleńce, córeczce Żydów ukrywających się w domu Ruminów.

O wydarzeniach z Popardowej pisaliśmy już na naszej stronie: http://www.sadeckisztetl.com/przelecz-swiatla-i-ciemnosci-popardowa-1944-bohaterstwo-i-zbrodnia.html Zbrodnia, która rozegrała się w marcu 1944 r. zostanie upamiętniona uroczyście po 76 latach. Nie wszystkie zagadki zostały jednak rozwiązane.

Kiedy w domu Ruminów urodziło się dziecko? Ciężko powiedzieć. Możemy szacować, że pewnie około 1943 r. Tak ten moment wspominała Pani Kunegunda Rybicka: Pamiętam, że ukrywająca się u nas Ruhta, była w ciąży. Jej narzeczonym był Abek. Ruhta urodziła u nas w domu, na podłodze córeczkę a poród odbierała moja mama. Rodzicami dziewczynki była zapewne Ruchla Neugroschel i Abraham Schreiber. Narodziny dziecka zwiastowały w tamtych okolicznościach tragedię. Wspominała to niejednokrotnie inna młoda żydowska matka – Regina Kempińska.

Żydzi bali się że płacz dziecka może zdradzić ich kryjówkę, więc postanowili oddać dziewczynkę. Moja mama doradziła im, by zanieśli małą do pewnego starszego, bezdzietnego małżeństwa w sąsiedniej wsi. Była pewna że będzie jej tam dobrze. Po kilku dniach od porodu, matka i ojciec dziecka zanieśli małą pod wskazany adres i podrzucili ją nad ranem pod drzwi domu. W ukryciu poczekali aż ktoś wyjdzie i zabierze dziewczynkę. Zostawili przy córeczce karteczkę lub coś innego z napisem "Oleńka" i jakąś złotą rzecz jako upominek. To opowiadała mojej mamie Ruhta wieczorem. Wydaje mi się, że wieś ta nazywała się Mystków, ale nie pamiętam dokładnie, bo byłam dzieckiem – wspominała Pani Kunegunda. Wiedzieni tym tropem postanowiliśmy się udać do Mystkowa.

Dzięki uprzejmości Sołtysa i innych osób, którzy słyszeli o naszych badaniach na temat zbrodni w Popardowej, dotarliśmy do Mystkowa. Ludzie dobrze tutaj wiedzieli, że zanim Ruta, Abek i ich rodziny ukrywały się u Ruminów, byli przechowywani w Mystkowie. Wiedzieli doskonale u kogo oraz kto ich wydał.

Idziemy do lasu. Kierujemy się w stronę domu Mrozów, tam gdzie dotarła Oleńka. Ludzie doskonale ich pamiętają. To było starsze małżeństwo, poczciwi ludzie, nie mieli dzieci – mówi nasz przewodnik, jeden z miejscowych gospodarzy. Dookoła coraz bardziej pachną jodły, las, powietrze jest inne. Droga wydaje się nie mieć końca. Wówczas dowiadujemy się także o innej historii związanej z tym lasem. Tajemnicze napisy wyryte na skale zostały wykonane rzekomo przez Żydów. Czy to byli nasi Żydzi? Co to za napisy? Pytania mnożyły się im dalej szliśmy w las.

Dotarliśmy do domu Mrozów, a raczej tego co po nim zostało. Idealne miejsce na ukrywanie kogokolwiek. Gospodarz, który ich pamięta opisuje dom jako zwykłą chatę. Umarli sami, w lesie, „jakoś po wojnie”. Co się stało z dzieckiem tego nie wie, tak jak nikt na świecie – dosłownie, bo pytaliśmy niemal na każdym kontynencie. Państwo Mrozowie – zapomniani bohaterowie tamtych dni – zabrali tajemnicę ze sobą do grobu. Spod naszych stóp wystają jeszcze fundamenty, potykamy się o kamienie domu. Powoli zarastają krzakami. Wysokie drzewa maskują miejsce idealnie, za kilka lat zniknie. Tutaj widać jeszcze miejsce po piecu – pokazuje nasz przewodnik. Faktycznie, ale do losów Oleńki nic to nie wnosi.

Idziemy oglądać żydowskie napisy na skale. Kolejne setki metrów, w tym samym lesie. Mnożą się pytania. Docieramy niemal do Zawady, gdzie na urwisku na rzeką widać wysoką ścianę z kamieni. Na samym szczycie są napisy. Ewidentnie skały i cała ściana to teren osuwiskowy: odpadają kamienie (właściwie głazy), część ląduje w rzece. Kiedyś było inaczej – ktoś kto wyrył te słowa na szczycie skał, zrobił to na płaskim terenie. Dziś wszystko zjeżdża do rzeki, a już z dołu widać, że napisy pękają. Nasza ciekawość jest silniejsza – trzeba się wspiąć i przeczytać. To wcale nie takie łatwe: ściana jest stroma, lecą kamienie. Idąc pod górę łudzimy się, że zagadkę rozwiążemy. Może to jakiś ślad po Oleńce?

Docieramy na szczyt, ale nawet tutaj nie ma rozwiązania sprawy, a wręcz przeciwnie. Imponujący, duży napis jest spękany. Widać pojedyncze słowa np. „Gdy Bóg”, „spotkamy się”. Dalej nic nie zobaczymy. Dlaczego ten napis nazywacie żydowskim? – pytamy przewodnika. Twierdzi, że nad nim była wyryta Gwiazda Dawida. Tego się nie dowiemy.  Wracając przez przepastne wąwozy, gdzie drzewa mają po kilkanaście metrów wysokości, wpadamy na pomysł, że to może rodzice – Abek i Ruta – wyryli ten napis, żeby kiedyś spotkać się tutaj z Oleńką. Kusząca teoria, ale to tylko teoria. Mogło tak być. Niestety rodzice Oleńki zostali rozstrzelani w Popardowej 24 marca 1944 r. Dziewczynka nigdy nie stanęła pewnie przed tym kamiennym napisem, może nawet nie była na grobie rodziców.

Oleńka zapewne podzieliła los żydowskich dzieci, które po II wojnie światowej były odbierane opiekunom. Jako sieroty trafiały do żydowskich domów dziecka. Takich dzieci było mnóstwo. W 1946-1947 r. zapewne i do Mrozów dotarli Żydzi po dziecko. Miało może około 3 lat. Być może stało się to przy okazji ekshumacji w Popardowej, choć tam wszyscy milczą na ten temat. Jak widać pytań jest więcej niż odpowiedzi.

Na koniec najważniejsze pytanie: czy Oleńka jeszcze żyje? Czy ją znajdziemy i zamkniemy tę historię? Czy staniemy razem nad napisem, który może wyryli dla niej rodzice? Jeżeli ktoś nam może pomóc jakąś wskazówką to bardzo prosimy.

 

Łukasz Połomski

Widoczne napisy na szczycie góry Mystków 2019 r. Fot. ŁP Widoczne napisy na szczycie góry Mystków 2019 r. Fot. ŁP
Las w miejscu, gdzie mieszkali Państwo Mrozowie. Mystków, 2019 r. Fot. ŁP Las w miejscu, gdzie mieszkali Państwo Mrozowie. Mystków, 2019 r. Fot. ŁP
Skalna góra, na której szczycie znajdują napisy. Mystków, 2019 r. Fot. ŁP Skalna góra, na której szczycie znajdują napisy. Mystków, 2019 r. Fot. ŁP