"CACKO" GOLDKLANGÓW - historia kamienicy Rynek 16
Przy sądeckim rynku znajduje się piękna neorenesanoswa kamienica. W tym roku odnowiono fasadę kamienicy, która rozciąga się aż do ulicy Pijarskiej.
Dom po numerem 40 (numer konskrypcyjny) kojarzony jest z rodziną Goldklangów, jedną z najbardziej wpływowych i najbogatszych rodzin żydowskich w Nowym Sączu. Przez wiele pokoleń ciężką pracą zdobywali fundusze na wzniesienie rodowej siedziby.
Z racji, że był to olbrzymi budynek nosił trzy adresy: Rynek 16, Romanowskiego 1 i Pijarska 22. Część od Pijarskiej, po wielkim pożarze z 1894 r., wyglądała jak parterowy dom, a zaprojektował ją Jędrzej Jenkner. Jak wynika z dokumentów cała kamienica powstała niewiele później, tu po wspomnianej pożodze. Podstawą budowy były stare fundamenty. W tym czasie znacząco różniła się elewacja od strony ul. Pijarskiej i Rynku, a ujednolicono ją dopiero po przebudowie, według projektu Stanisława Eliasza. Budynek w stylu neorenesansowym jest jednym z najpiękniejszych jego realizacji architektonicznych, a kamienica stanowi perłę wśród domów sądeckiego rynku. Jako jedyna posiada parter i piętro, gdzie okna objęte są w attykowe obramienia. Od strony Rynku kamienica podzielona jest jakby na trzy ryzality: w dwóch bocznych znajdują się balkony z dwoma oknami, a w środkowym cztery okna. Obramienia w bocznych ryzalitach zawierają półokrągłe wykończenia, odwołujące się do wyglądu parteru. Okna środkowe zawierają trójkątne wykończenie obramienia, z bogato zdobionym gzymsem. Piękna ornamentyka roślinna, która pnie się pod samym dachem, stanowi ukoronowanie całości.
Jak się okazuje dom nie zawsze był tak piękny. W 1919 r. Rada Miasta upominała Goldklangów, aby go wyremontowali, bowiem ze ścian odlatywał tynk. Ówczesna właścicielka, Feiga Goldklang, napisała do rajców odważny list, w którym przekonywała ich, że magistrat powinien sam odnawiać ściany, skoro tak mu zależy. Sama nie widziała takiej potrzeby, a list zakończyła słowami: „dom ten na zewnątrz zawsze wyglądał jako cacko”. W późniejszym okresie wyremontowano kamienicę.
Goldklangowie byli zamożną rodziną, która tuż przed autonomią galicyjską dążyła do asymilacji, pragnąc zachować religijny charakter. Wyrazem tego był Jakub Goldklang, który jako jeden z nielicznych Żydów, w czasie powstania styczniowego płacił podatek narodowy. Twórcą potęgi rodu i budowniczym kamienicy był prawdopodobnie syn Jakuba, Abraham, właściciel handlu bławatnego. Urodził się w 1866 r. w Nowym Sączu, tak jak jego żona Tauba (ur. 1863 r.). W 1880 r. wzięli ślub. Bóg im błogosławił i mieli mnóstwo dzieci: Chaim (ur. 1882 r.), Izrael (ur. 1884 r.), Lazar (ur. 1885 r.), Scheindel (ur. 1888 r.), Susskind (ur. 1896 r.), Samuel (ur. 1899 r.). Mieszkała z nimi także Golda Goldklang z Sędziszowa, prawdopodobnie siostra lub szwagierka Abrahama. Przed II wojną światową nadal mieszkało tutaj mnóstwo Goldklangów. Zajmowali się handlem, a Jonasz prowadził od strony Rynku sklep spożywczy. W 1939 r., z dzieci Abrahama, mieszkał tutaj kupiec Izrael Goldklang z żoną Laurą. Część budynku zajmował jego brat Lazar z żoną Zlatą. Pośród ich braci, w nauce wyróżniał się szczególnie Chaim. Poślubił osiem lat młodszą Finkę z Zabłowa. Z racji, że byli rodziną religijną, Abraham zdecydował się wysłać syna na studia rabiniczne. Po ich ukończeniu wyjechał do Radomia, gdzie zginął w czasie wojny. W 1940 r. młody rabin wypełniał tam ankietę, zanotował że mieszkał przy Reichstasse 32.
Goldkangowie byli rodziną bardzo bogatą, a swoją pozycję budowali dzięki małżeństwom. Byli spokrewnieni z innymi wpływowymi rodzinami, jak Kleinami, Krischerami i Abrachamowiczami (właściciele kamienicy przy ul. Szwedzkiej 9, po policji). Większość członków rodziny zginęła w czasie Holokaustu, zagazowana bezwzględnie w obozie zagłady w Bełżcu. Jakub Muller, który doskonale ich znał nie słyszał, aby któryś z nich przeżył Zagładę.
Po wojnie budynek należał do PPS „Społem” i gminy miejskiej. W 1998 r. kamienicę odzyskała dalsza krewna Goldklangów, Nissel Rosner z Antwerpii, a obecnie jest własnością prywatną.
W okresie międzywojennym znajdowały się tutaj rozliczne sklepiki żydowskie. Od strony Rynku solą handlowali tutaj Izrael Gold i Hinda Lipscher, a obok mieścił się sklep galanteryjny A. Richtera. Od ulicy Romanowskiego sklepy spożywcze prowadzili Liba Waischman i znany w całym mieście Salke Fuhrer. Obok mąką handlowali Małka Binder z mężem Judą, a Mojżesz Gutman posiadał sklep z produktami mlecznymi. Mały stragan prowadził także znany piekarz Pinkas Nord.
Prawdziwą osobliwością szesnastki był „lokal” Hechta, który w XIX w. uchodził za spelunę. Podobno właściciel sprzedawał alkohol nawet nieletnim gimnazjalistom. Przed wybuchem wojny przy Romanowskiego 1 działała drukarnia panny Goldy Weinstein. Była to znana postać, bowiem kilka lat wcześniej wyrzucono ją z pracy w drukarni Brawów za donosicielstwo… Wysyłała listy do Inspekcji Pracy tłumacząc urzędnikom, w fatalnych warunkach sanitarnych musi pracować. Gdy sama założyła drukarnię, donosił na nią jej pracownik Naftali Bergman… W latach 30. Weinsteinówna zatrudniała od dwóch do czterech osób, pracowano na dwie zmiany.
W Rynku 16, w czasie grudniu 1944 zginął nieznany z imienia i nazwiska oficer podziemia. „Bolek”, „Kazik” – bo takie nosił pseudonimy - przyjechał do Sącza z rozkazu komendy Okręgu AK, aby zaktywizować ruch oporu. Po wojnie w kamienicy znajdowała się piekarnia Alojzego Hołdysa i siedziba firmy „Biegonice” Jurgena Klatta.
Wśród lokatorów Goldklangów znajdziemy wielu znanych i mniej znanych ludzi. Na początku XX wieku lokal wynajmował znany krawiec Gerson Braun (ur. 1864 r. w Bobowej). Jego syn, Chaskiel studiował na UJ, a większość dzieci była przyuczana do zawodu kupieckiego. Mieszkała tutaj Hela Zurtgarten, która pracowała w sklepie obuwniczym Drillicha przy Jagielloskiej 23, a także rodziny Flasterów, Ehrlichów, szklarz Efroim Feuer i starsze małżeństwo Rottenbergów. Przed wojną lokatorami takie rodziny kupieckie jak Bergmanowie, Blaugardowie, Epsteionowie, Goldsteinowie, Kornhauserowie, Kreiserowie, Krischerowie, Lustgartenowie, Wachtalowie, i Waksmanowie. Niemal wszyscy zginęli w obozie zagłady w Bełżcu. Na początku XX w. mieszkał pod „16” właściciel handlu bławatnego Abraham Herbst (ur. 1865 r.) z żoną Fani (ur. 1876 r.). Prowadzili dom przepełniony polskim patriotyzmem, bo sami byli wyznawcami pełnej asymilacji. Na podwórku tej kamienicy bawili się ich synowie, a później dwaj wspaniali lekarze okresu międzywojennego: Henryk (ur. 1897 r.) i Maksymilian (ur. 1898 r.).
Handlarz Salke Fuhrer (ur. 1893 r.) był lokatorem tej kamienicy do lat 20. Znał go prawie każdy, bowiem należał do najbogatszych Żydów w mieście. Od 1934 r. piastował także funkcję radnego. Mieszkał z nim jego ojciec Salomon i matka Mariem Bluma (urodzeni w 1855 r.). Salomon nauczył syna profesji, a potem obydwaj handlowali mąką. Nauczył go także bycia społecznikiem, bowiem sam oddawał do biblioteki gimnazjalnej książki, tak jak w 1880 r. „Naukę o życiu globu” Wierzbickiego.
Kolejny lokator, Leib Juda Lustig również był radnym. Uchodził wśród Żydów za jednego zagorzałych zwolenników sanacji. Urodził się w 1885 r. jako syn Eliasza i Sary. Ukończył szkołę powszechną, a następnie zajął się handlem żelazem. Swój wielki sklep prowadził w Rynku. Poślubił Feigę (ur. 1859 r.) z którą miał mnóstwo dzieci: Chawę, Eliasza Mendla, Eberta, Natana, Amalię Rachelę, Schulema, Sendera Dawida. Większość z nich zajmowała się handlem.
Niezwykłym lokatorem był także właściciel handlu mydłem Salomon Kunzler (ur. 1863 r. w Dukli). Bez dwóch zdań jest prekursorem przemysłu chemicznego w Nowym Sączu. Po śmierci Salomona, firmę produkującą mydło prowadziła jego żona Helena (ur. 1864 r.). Ponadto posiadali najstarszą w regionie fabrykę świeczek, która znajdowała się przy ulicy Czystej. Zatrudniali w niej aż osiem osób, a tylko w 1926 r. wyprodukowali 30 ton (!!!) mydła. Przed wybuchem wojny Helena wyprowadziła się na ul. Zakamienica.
„Szesnastka” to niezwykle piękna kamienica, z niesamowicie wielowątkową historią. Pozostaje tylko cieszyć oko blaskiem jej dawnej przeszłości.
Łukasz Połomski