BRAMA MIASTA - Romanowskiego 9/11

 Pamięci Hani Nattel (1926-2016).

Z wałów Dunajca uwagę przeciąga majestatyczna kamienica, która niemal przysłania ulicę Romanowskiego. Wyjątkowa architektura tego budynku została wyeksponowana podczas renowacji, w ubiegłym roku.

Dziś budynek nosi numer 11, przed wojną była to Romanowskiego 9. Mało kto znał ulicę pod tą nazwą, mówiono na nią „Podgórska”. Dlaczego? „Przecież ulica ciągnęła się pod gorę – od Dunajca do miasta” – opowiadał Jakub Muller, urodzony przy tej urokliwej uliczce.

Odkryte na nowo piękno omawianego domu zawdzięczamy architektowi (Zenonowi Remiemu), oraz inwestorom, czyli rodzinie Nattelów. To właśnie oni byli do 1939 r. najważniejszymi mecenasami budynku. Kamienicę wzniósł Wolf Nattel. Pierwotnie była to skromna realizacja, która potem nabrała kolorytu. W 1908 r. nadbudowano piętro. Nie spodobało się to sąsiadowi, Judzie Lustigowi, który sprzeciwiał się wszelakim budowom, a sprawiedliwości szukał nawet w wydziale powiatowym. Upierał się, że dom Nattelów stoi na jego gruncie… Nie miał racji. Do tego twierdził, że ucierpiał na skutek „uszczuplenia widoku i światła”.

Z innych dokumentów wiemy że Nattel miał za domem drewniane kurniki, które w 1910 r. stanowczo Magistrat kazał mu rozebrać, na co ten się nie zgadzał. Bezskutecznie się odwoływał. Wzdłuż Romanowskiego miał budować kuźnię, o czym świadczą ambitne plany projektowe. Niestety nie udało się tego zrealizować, a szkoda bo dokumentacja architektoniczna wygląda interesująco.

Kilka tygodni temu, w Izraelu zmarła Hania Nattel – Jarobinski, która tutaj przyszła na świat w 1926 r. Przedwojenną ulicę pamięta jeszcze jej siostra, Lea. Obydwie mieszkały na Romanowskiego razem z rodzicami – Aleksandrem i Sarą. Wolf Nattel był ich dziadkiem. Należeli do elity majątkowej wśród Żydów, prowadzili interes żelazny. W czasie wojny wyjechali do ZSRR i tam przetrwali wojnę. Do Nowego Sącza już nie wrócili.

Pokoje pod adresem na Romanowskiego 9 służyły także wielu innym, którzy tutaj wynajmowali mieszkania, zresztą bardzo ciekawym osobom.

Mieszkała tutaj Mindzia Hecht, jedna z najbardziej przedsiębiorczych Żydówek w historii miasta. Prowadziła ona znany przed wojną sklep rybny na rogu Kazimierza Wielkiego i Romanowskiego, a potem rozbudowała całą sieć małych sklepików. Należała do niej także fabryka konserw. Była ona postacią bardzo charakterystyczną „o mocno zmarszczonym obliczu i oczach Eskimoski” – wspominał Albin Kac. Mieszkała tutaj wraz z rodziną – Mendlem, Jaakowem i Dorą. Większość zginęła w Bełżcu.

Kolejnym znanym lokatorem kamienicy była rodzina Nordów, popularnych piekarzy, którzy prowadzili w budynku swój zakład (Pinkas Nord). Jego brat Cwi, prowadził piekarnię na Kazimierza Wielkiego. W czasie wojny „zasłynął” swoim wozem zaprzęgniętym w białego konia – przed wojną woził na nim  chleb, w czasie okupacji odwoził na nim ciała zamordowanych w getcie…

Znanym lokatorem był także adwokat Marek Amaisen, prowadzący kancelarię w Rynku 15. Mieszkał tutaj z żoną Amelią. Obok niego mieszkał aplikant adwokacki Jakub Gotz. Elitą intelektualną miasta był także Bernard Rosenfeld, który tutaj, w 1906 r. przyszedł na świat. Studiował podobnie jak siostra Helena na UJ (Wydział Filozoficzny). Zaangażował się w nielegalny wówczas ruch komunistyczny, ale udawało mu się unikać aresztowań. Po jednym z nich, w 1929 r. Resenfeld i Gerson Lenz stanęli na czele Związku Młodzieży Komunistycznej.

Na początku XX wieku mieszkała pod tym adresem rodzina Wachsów, handlarz Nach Weeg z rodziną. Przed wojną żyła tutaj rodzina kupca Izydora Ehrenreicha, cholewkarza Lewi Finkelsteina, Hechtowie, kupiec Michale Kalb z rodziną, Juda i  Regina Klinger. Pomieszczenia wynajmowali znani kupcy: Józef Schwimmer i Kalman Weintraub z rodzinami.

           Wyrazistą postacią był wujek Markusa Lustiga, zwany Meilech Pijak. „Wuj mamy, należał do miłośników mocniejszych trunków. Bez małej butelki wódki nie wychodził. Ponieważ pił dużo, żona rozwiodła się z nim. Czasem brał mnie na spacer, bardzo lubiłem te wycieczki. Miał dwoje dzieci: córkę i syna, Natana Lustiga, który mieszkał w Krakowie a po wybuchu wojny uciekł do Rosji” – wspominał Markus. Jak się okazało Natan przeżył wojnę i zamieszkał w Anglii. Z Romanowskiego 9 nie wyprowadził choć odziedziczył majątek. W jego przypadku był to problem. „Ciotka Ita i babcia nie chciały dać Makhele pieniędzy ze spadku, z powodu jegopijaństwa. Należały mu się te dwa tysiące złotych, ale nie dostał ich. Zamiast dać mu gotówkę, zdecydowano, że będzie u nas jadał, a my będziemy go utrzymywać do końca jego dni. Tak też się stało. Od momentu sprzedaży domu w roku 1938, długo po śmierci mojego pradziadka, Makhele Lustig jadał u nas posiłki. Gdy się rozwiódł, mieszkał w tym samym domu, ale u szewca, Mendla Topa, który naprawdę nazywał się Mendel Miller. Rodzina Millerów przygotowała dla niego ciepły kąt z kołdrami i tam sypiał. Do nas przychodził jadać. Ta sytuacja ciągnęła się również podczas wojny, aż do czasu śmierci Makhele, spowodowanej chorobą wątroby a  zawinionej pijaństwem” – wspomina Markus.

       Dom przy Romanowskiego to jedna z najważniejszych kamienic w tej części miasta. Jako jedna z nielicznych miała szczęście – przetrwała wojnę, podobnie jak wielu jej lokatorów. Dzięki nim znamy lepiej historię sądeckiego sztetlu.

 

Łukasz Połomski

Autor dziękuje Wydziałowi Architektury i Budownictwa UM w Nowym Sączu za udostępnienie dokumentacji architektonicznej.

 

 

 

Romanowskiego 11 - stan z 2017 r. Romanowskiego 11 - stan z 2017 r.
Plan kuźni Nattelów - początek XX wieku. Plan nie został zrealizowany. Archiwum Wydziału Architektury i Budownictwa UM w Nowym Sączu. Plan kuźni Nattelów - początek XX wieku. Plan nie został zrealizowany. Archiwum Wydziału Architektury i Budownictwa UM w Nowym Sączu.
Romanowskiego 11 - stan po renowacji w 2016 r. Romanowskiego 11 - stan po renowacji w 2016 r.
Romanowskiego 11 - widok od strony Dunajca, 2017 r. Romanowskiego 11 - widok od strony Dunajca, 2017 r.