BOHATER MOICH CZASÓW - Artur Król (1931-2016)

Bohater moich czasów

Pierwszym obrazem który staje mi przed oczami gdy wspominam swojego dziadka, jest postać starszego pana siedzącego na jednym ze swoich ulubionych miejsc na podwórku lub przechadzającego się po swoim gospodarstwie. Bardzo często nurtowało mnie o czym myśli dziadek siedząc wieczorami w słomianym kapeluszu na swoim krześle lub ławeczce, bawiąc się ze swoimi zwierzętami: psami i kotami, które darzył ogromną sympatią. Być może wspominał dawne czasy, być może myślał o tym co trzeba zrobić jutro..

Gdy tylko miałem okazje wypytywałem dziadka o to jak było kiedyś, o czasy wojny, komunizmu, a  nawet o takie sprawy, jak wygląd naszego osiedla czy miasta sprzed lat. Z ogromną pasją opowiadał o swoim dzieciństwie, o historii przechowywania rodziny Stainlaufów. Zawsze powtarzał, że najgorsze co może spotkać człowieka to oblicze wojny, głodu i śmierci – „Przemuś, obyśmy nigdy więcej nie doczekali takich czasów”.

Żywa legenda. Chodząca encyklopedia ludzkich doświadczeń, o których  mogłem usłyszeć jedynie w szkole, poczytać w podręczniku czy w internecie. Lecz i tak nic nie zastąpiło opowieści dziadka Artura. W swojej okolicy znał praktycznie każdego i wszyscy znali jego. Każdy mieszkaniec Wólek wiedział kto mieszka w domu z ogromnym kominem i starymi szklarniami obok. Potrafił opowiedzieć historie każdego swojego sąsiada, kiedy się wprowadził, wybudował dom lub co było wcześniej w miejscu gdzie teraz mieszka dana osoba. Z wielki sentymentem wspominał czasy gdy pełną piersią prowadził swoje gospodarstwo. Czasy w których na Wólkach stało zaledwie kilka domów, a resztę zajmowały pola uprawne. Ulica przy której dzisiaj mieszkam była jeszcze polną drogą. Pamiętam, że na podwórku dziadka zawsze coś się działo, zawsze ktoś pracował i u niego, zawsze było co robić. Z nadejściem lata każdy poranek witał okolicę charakterystycznym dźwiękiem dziadkowego ciągnika. Obejście jego domu od świtu do wieczora tętniło życiem i pracą. Ogromną satysfakcje sprawiało mi to że mogę mu pomagać. Skosić trawę, podlać kwiaty, pozbierać czereśnie czy popracować w gospodarstwie. Wielką atrakcją było dla mnie siadanie za nim na ciągniku i jechanie przez podwórko z przyczepą pełną trawy czy siana. Być może dla innych śmieszne i proste rzeczy, dla mnie jeden ze smaków dzieciństwa.

Mile wspominam czasy, gdy dziadek był przewodniczącym osiedla i corocznie organizował festyn z okazji dnia dziecka i wakacyjne półkolonie. Na dzieci z osiedla czekało mnóstwo atrakcji, wycieczek czy wszelakich zabaw które przez dwa tygodnie wypełniały beztroski czas wakacji. Pamiętam, że zawsze angażował się w życie osiedla i całego miasta Nowy Sącz. Bardzo lubił to robić i sprawiało mu niesamowitą przyjemność, że może się przyczynić dla dobra swoich sąsiadów czy innych mieszkańców.

Czerpałem od niego niesamowite lekcje życia. Nie uczył mnie wprost zasad. Nie mówił mi, że mam żyć tak i tak żeby być dobrym człowiek. On po prostu opowiadał jak nimi żył gdy był w moim wieku i to było największym świadectwem. Pamiętam, że  wspominając  swoich rodziców  nigdy nie powiedział o nich „mama” czy „tata”, tylko zawsze „mamusia” i „tatuś”. Nie dlatego, że lubił zdrobnienia i wydźwięk tych wyrazów stawał się przyjemniejszy, tylko okazywał im przez to niesamowity szacunek. Pokazywał w ten sposób ile dla niego znaczyli.

Mimo wszystko najciekawsze dla mnie i najbardziej mnie interesujące były historie właśnie z czasów wojny. Opowieści o ukrywaniu rodziny żydowskiej za czasów niemieckiej okupacji były słuchane przeze mnie jak legendy o czynach wielkich ludzi czy mistycznych wojowników. Wywierało to na mnie tak ogromne wrażenie, że momentami aż chciało się niedowierzać, że zdarzyło się to naprawdę. We własnej rodzinie miałem osobę która przeżyła wojnę, uratowała życie innym ludziom, która później z tego tytułu doznała represji z rąk komunistów i był to mój dziadek! Niesamowite.

Nigdy nie zapomnę chwili gdy udało mi się zorganizować spotkanie z moim dziadkiem w gimnazjum do którego uczęszczałem. Najpiękniejszym momentem było to, gdy cała szkoła zebrana w jednej sali w momencie gdy mój dziadek wchodził do niej, wstała i zaczęła bić brawo, gdy on jeszcze nie zdążył wypowiedzieć nawet jednego słowa. Miałem ochotę wtedy skakać z poczucia ogromnej dumy. Piękny moment ,który na zawsze pozostanie w mojej pamięci.

Jedną z ważniejszych chwil w moim życiu, był dzień w którym miałem okazje osobiście poznać panią Rożę i Lolę Stainlauf czyli osoby które dzięki dziadkowi i jego rodzinie ocalały wojnę i jarzmo Holocaustu wraz ze swoim rodzeństwem i rodzicami (łącznie 6 osób). Widać było podczas tego spotkania, że mimo dzielących ich kilometrów i długiej rozłąki ich przyjaźń trwa nadal. Z uśmiechem na twarzy i bardzo ciepło wspominali czasy gdy byli sąsiadami i bawili się na jednym podwórku.  Miałem wtedy może 12 lat i bacznie przysłuchiwałem się im i ich opowieściom.

Byłem niesamowicie dumny i podekscytowany gdy pewnego lata na dziadkowym podwórku zawitała ekipa filmowa Telewizji Polskiej w celu nakręcenia filmu dokumentalnego na temat dziadka, jego rodziny i historii uratowanych Żydów. Film który później się ukazał w TVP 1 i którego kopie otrzymałem na płytce był oglądany przeze mnie kilkanaście razy. Dziś jest to niesamowita pamiątka po moim dziadku i dowód tego czego on dokonał. Tak samo wspominam moment gdy na płycie krakowskiego rynku została zorganizowana wystawa poświęcona  Sprawiedliwym Wśród Narodów Świata czyli osobom uhonorowanym najwyższym cywilnym odznaczeniem nadawanym nie Żydom przez Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu w Jad Waszem za ratowanie życia ludziom nacji żydowskiej w czasach II Wojny Światowej. Wspaniałe uczucie gdy jedna z osób o których czytasz to twój dziadek. Nie do opisania dla mnie jest to jak wspaniałym uczuciem jest mieć w swojej rodzinie tak zasłużonego człowieka, a w zasadzie dla mnie tak prostego i skromnego. Z duma będę opowiadał innym kim był mój dziadek i czego dokonał, że ratował Żydów, że jest Sprawiedliwym Wśród Narodów Świata i o tym jak wiele znaczy dla mnie pamięć o nim.

Kończąc z pełną satysfakcją mogę powiedzieć, że mój dziadek Artur Król był i jest nadal moim wielkim bohaterem. Człowiek od którego wiele się nauczyłem, który zawsze darzył mnie wielkim ciepłem i miłością, który zawsze pragnął mojego dobra. Człowiek, który na zawsze pozostanie w moim sercu i pamięci.

Artur Król – mój dziadek, bohater moich czasów..

 

Przemysław Bartkowski